Informujemy, że na tej stronie stosujemy pliki cookies (tzw. ciasteczka). Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Jeśli chcą Państwo zmienić tę opcję, należy zmienić ustawienia przeglądarki dotyczące przechowywania i uzyskiwania dostępu do plików cookies w Państwa komputerze. Rozumiem komunikat.

Kliknij tu aby zamknąć powiadomienie.

ARCHIWUM DZIAŁU: W regionie

Ekonomiczne korzyści z fotowoltaiki. Jak zainwestować w ekologiczne źródło energii?

dodane 13.05.2019
[Region] Prąd drożeje nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Niestety, nic nie wskazuje na to, by tendencja ta miała się w najbliższych latach zmienić. Rosnące ceny paliwa oraz certyfikatów emisji CO2 przekładają się na rachunki każdego obywatela i przedsiębiorcy. Sposobem na oszczędności może być ograniczenie zużycia z sieci i znalezienie innego źródła energii elektrycznej. Jedną z możliwości jest inwestycja w coraz popularniejsze panele fotowoltaiczne. Wyższe rachunki za energię elektryczną to rzeczywistość. Choć w tym roku podwyżka cen nieznacznie dotknęła Polaków z uwagi na nowelizację ustawy w sprawie opłat za prąd, to po 2019 roku zgodnie z prognozami Narodowego Banku Polskiego wydatki na rachunki będą rosły. Wyprzedzając fakty, warto wziąć sprawy w swoje ręce i poważnie rozważyć inwestycję we własne źródło energii. Taką alternatywą mogą być panele fotowoltaiczne. Na czym właściwie polega fotowoltaika? Instalacja fotowoltaiczna wykorzystuje naturalne promieniowanie słoneczne i przekształca je w energię elektryczną, którą można spożytkować w dowolny sposób. To popularne rozwiązanie na zachodzie Europy, a zwłaszcza w Niemczech. – Warto zwrócić uwagę na liczne zalety fotowoltaiki. Jest ona praktycznie bezobsługowa, charakteryzuje się niskimi kosztami eksploatacji, a urządzenia pracują wiele lat – podkreśla Anna Żyła, Główny Ekolog Banku Ochrony Środowiska. – Produkując energię z paneli fotowoltaicznych, nie musimy obawiać się także, że jej nadmiar nie zostanie wykorzystany. Zgodnie z przepisami prawa, wyprodukowane nadwyżki odbiorca indywidualny może wprowadzić do sieci, a następnie odebrać 70 lub 80% energii (w zależności od wielkości instalacji) wtedy, gdy jego zapotrzebowanie na prąd będzie większe. Podobne rozwiązania dla przedsiębiorców mają być dostępne jeszcze w bieżącym roku – wyjaśnia Anna Żyła. Ile to kosztuje? Jak tłumaczy Łukasz Gruszka, kierownik projektów i audytor energetyczny w Energy Solution, cena inwestycji uzależniona jest od wielu czynników, w tym oczekiwanej przez nas mocy ogniw fotowoltaicznych. – Koszt instalacji PV zaczyna się od kilkunastu tysięcy złotych dla potrzeb gospodarstw domowych i może sięgnąć nawet kilkuset tysięcy złotych dla przedsiębiorstw o wyższym zapotrzebowaniu energetycznym. W skład podstawowego systemu wchodzą panele fotowoltaiczne, falownik, liczniki zużycia i produkcji energii oraz niezbędne okablowanie – zaznacza Łukasz Gruszka. Żywotność takiej instalacji to minimum 25 lat, a szacunkowy zwrot z inwestycji to około 7-10 lat. Dokładny okres uzależniony jest od wysokości zużycia prądu, a także od indywidualnie zastosowanych rozwiązań. Realizacja Procedura realizacji inwestycji nie jest skomplikowana, a na rynku pracuje wielu specjalistów, którzy pomogą w niej krok po kroku. Przedsiębiorcy mogą skorzystać z usług firm specjalizujących się w inwestycjach energetycznych. Z kolei inwestorzy indywidualni powinni skontaktować się z doświadczonym instalatorem, który wyliczy moc instalacji zgodnie z zapotrzebowaniem i zaprojektuje oraz zamontuje poszczególne urządzenia. Wykaz certyfikowanych instalatorów można znaleźć na stronie Urzędu Dozoru Technicznego. Należy także pamiętać o dopełnieniu niezbędnych formalności w lokalnym zakładzie energetycznym. Inwestorzy indywidualni powinni zgłosić instalację i podpisać umowę na sprzedaż i dystrybucję energii. W przypadku przedsiębiorców, mikroinstalacje do 50 kW należy zgłosić także do Urzędu Regulacji Energetyki. Z kolei te większe, powyżej 50 kW, muszą być objęte pozwoleniem na budowę. Wsparcie finansowe Wysokie koszty początkowe instalacji mogą zniechęcać potencjalnych inwestorów. Niedobór kapitału nie musi jednak być przeszkodą w realizacji projektu, a brakujące środki mogą być kompensowane przez różnego rodzaju dotacje. Przedsięwzięcia ekologiczne są często dofinansowywane przez samorząd oraz instytucje działające lokalnie, jak Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, które oferują inwestorom tanie pożyczki lub dopłaty do odsetek lub kapitału kredytu bankowego. Przedsiębiorcy mogą także zwrócić się z wnioskiem o dotacje z Regionalnych Systemów Operacyjnych. Warto jednak mieć na uwadze, że przeważnie przy występowaniu o dofinansowanie część kwoty inwestycji powinien stanowić wkład własny. Jeżeli nie ma obostrzeń co do jego pochodzenia, dotacje można połączyć ze środkami finansowymi z kredytu. – Banki oferują różnorodne finansowe instrumenty wspierające realizację inwestycji ekologicznych. Dla klientów indywidualnych BOŚ Bank posiada  kredyty na cele ekologiczne udzielane na okres do 10 lat, którymi można na przykład sfinansować standardową instalację fotowoltaiczną dla domu jednorodzinnego. W ofercie znajduje się również specjalny kredyt dedykowany większym inwestycjom związanym z fotowoltaiką, udzielany do kwoty 250 tysięcy zł z terminem spłaty nawet do 20 lat. Dla przedsiębiorców dostępny jest też proekologiczny kredyt inwestycyjny bez wkładu własnego – wyjaśnia Małgorzata Baranowska, kierownik w Departamencie Produktów Detalicznych w Banku Ochrony Środowiska. Czy warto? Pozyskiwanie energii elektrycznej z promieniowania słonecznego wymaga wysokiego początkowego wkładu finansowego, jednak cała inwestycja zwraca się już nawet po 7 latach. W perspektywie 25 lat to oszczędność na poziomie kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tysięcy złotych. W obliczu rosnących cen prądu z sieci jest to zmiana, którą warto przekalkulować i rozważyć. Poza korzyściami ekonomicznymi, są też te ekologiczne – energia pochodząca z odnawialnych źródeł energii nie powoduje powstawania szkodliwych związków i gazów cieplarnianych.   (s)  

Maratony Rowerowe Lang Team wystartowały

dodane 13.05.2019
[Region] Dariusz Batek i Michalina Ziółkowska z CST 7R MTB Team byli najszybsi na najdłuższym dystansie Grand Fondo podczas pierwszego w tym sezonie Maratonu Rowerowego Lang Team, który odbył się w Krakowie. Kraków powitał uczestników Maratonów Rowerowych Lang Team słoneczną pogodą. Warunki do ścigania były idealne, choć trasa miejscami nieco śliska. W miasteczku zawodów na krakowskich Błoniach pojawiło się wielu miłośników rowerów. – To dla nas największa satysfakcja, bo przecież organizujemy maratony po to, aby Polacy mogli cieszyć się kolarstwem i rowerową rekreacją. Maratony Rowerowe Lang Team to doskonały pomysł na rodzinny, aktywny wypoczynek podczas weekendu – mówi Czesław Lang, Dyrektor Generalny Lang Team. Maraton w Krakowie cieszy się także dużym uznaniem wśród samych startujących. – Wszystko było jak zwykle perfekcyjnie przygotowanie – organizacja, oznaczenie trasy, zabezpieczenie. To przyjemność ścigać się takich warunkach – mówił Dariusz Batek, zwycięzca dystansu Grand Fondo. O sprawny przebieg zawodów dbał także tegoroczny partner motoryzacyjny MM Cars. Kolarze CST 7R MTB Team zdominowali walkę na najdłuższym dystansie w Krakowie. Odskoczyli od stawki tuż po starcie i przez większość 89-kilometrowej trasy kontrolowali sytuację. – Po deszczach niektóre odcinki stały się śliskie i wymagające. Ale warunki były takie same dla wszystkich i każdy mógł się wykazać – dodał Batek, który na metę wjechał razem z kolegami z drużyny – Karolem Rożkiem i Michałem Kucewiczem. Dodatkowo rywalizację pań na Grand Fondo wygrała Michalina Ziółkowska, także z CST 7R MTB Team. Najbardziej zacięta walka o zwycięstwo toczyła się na najkrótszym dystansie Mini, który w Krakowie liczył 24 kilometry. Trzech kolarzy uzyskało czasy poniżej 59 minut, a najszybszy okazał się Maciej Ścierski z Aluminium Team, który wyprzedził o dziewięć sekund Grzegorza Kubaczkę oraz o dwanaście sekund Przemysława Mikołajczyka. Także w rywalizacji kobiet o zwycięstwie decydowały sekundy. Dokładnie cztery, bo o tyle Izabela Dudek z Peva Polska MTB Team wyprzedziła Monikę Grzebinogę. Na dystansie Medio najszybsi okazali się Marcin Korzeniowski z AGROCHEST TEAM i Karolina Kukuła z Profidea Team. Inauguracja sezonu Maratonów Rowerowych Lang Team w Krakowie okazała się bardzo udana. – Kraków to od lat wypróbowany partner Lang Team i bardzo cenimy sobie współpracę zarówno przy maratonach, jak i Tour de Pologne. Zawsze możemy liczyć na świetną organizację i zaangażowanie przedstawicieli miasta. Atmosfera towarzysząca kolarskim imprezom pod Wawelem jest niepowtarzalna – podsumowuje Adam Siluta, prezes zarządu Lang Team.   (s)  

Na zwolnieniu lekarskim mamy się kurować, a nie pracować

dodane 10.05.2019
[Region] Praca u konkurencji, remont mieszkania, udział w rekrutacji na inne stanowisko, czy ekstremalne wojaże to tylko niektóre przykłady jak Polacy spędzają czas na „chorobowym”. W całym kraju przeprowadzono blisko 174 tys. kontroli w I kwartale 2019 roku, w konsekwencji wydano 10 tys. decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę zasiłków chorobowych na kwotę 9,2 mln zł. W województwie śląskim takich kontroli było ponad 25 tysięcy, a wstrzymana kwota to 1,16 mln zł. Zwolnienie lekarskie oraz zasiłek chorobowy są po to, by chory mógł jak najszybciej, stosując się do zaleceń lekarza, odzyskać zdrowie i wrócić do pracy. Chory w trakcie zwolnienia otrzymuje wynagrodzenie chorobowe lub zasiłek chorobowy, więc nie musi martwić się o pieniądze. - Warto pamiętać, iż każde zwolnienie jest zwolnieniem od wykonywania jakiejkolwiek pracy zarobkowej oraz wszelkich czynności, które mogą utrudnić powrót do zdrowia i wydłużyć czas rekonwalescencji. Niestety, wciąż jest grono osób, które nieprawidłowo wykorzystuje zwolnienie lekarskie, traktując je jako alternatywę dla urlopu, czy też możliwość dorobienia w innej firmie. Pracownik, który w czasie trwania zwolnienia lekarskiego wykonuje pracę zarobkową lub wykorzystuje to zwolnienie niezgodnie z jego celem, musi liczyć się z tym, że straci prawo do zasiłku chorobowego - przypomina Beata Kopczyńska, regionalny rzecznik prasowy ZUS w województwie śląskim. Przypomnijmy, że zgodnie z ustawowymi uprawnieniami Zakład Ubezpieczeń Społecznych kontroluje prawidłowość orzekania o czasowej niezdolności do pracy (np. czy chory na dzień badania przez lekarza orzecznika jest nadal chory) oraz prawidłowość wykorzystywania zwolnień lekarskich ( np. czy stosuje się do zaleceń lekarz, czy nie pracuje w innej firmie, bądź wykonuje inne czynności, które mogą wydłużyć czas rekonwalescencji). Dane wojewódzkie dla kontroli wykorzystywanie chorobowego W pierwszym kwartale 2019 r. w województwie śląskim przeprowadzono ponad 4 tys. kontroli wykorzystywania zwolnień lekarskich, 830 osobom cofnięto zasiłki chorobowe na kwotę blisko 990 tys. zł. Najwięcej takich kontroli przeprowadził oddział ZUS w Rybniku, bo 948, w wyniku których prawa do zasiłku pozbawionych zostało 219 osób, które wykorzystywały zwolnienia lekarskie niezgodnie z ich przeznaczeniem. Kwota cofniętych zasiłków przekroczyła 326 tys. zł. Jednak to na terenie chorzowskiego oddziału ZUS najwięcej osób nieprawidłowo wykorzystywało „chorobowe”, bo aż 394 na 594 kontrolowane. Kwota cofniętych świadczeń przekroczyła 390 tys. zł. Jeśli chodzi o pozostałe oddziały ZUS w województwie śląskim, to oddział ZUS w Bielsku-Białej skontrolował 635 osób. 40 osobom cofnięto świadczenia na kwotę 37,9 tys. zł. Oddział ZUS w Częstochowie przeprowadził 542 kontrole, w wyniku których 57 osobom cofnięto świadczenie na kwotę 114 tys. zł. W oddziale ZUS w Sosnowcu zasiłek cofnięto 52 osobom na 727 skontrolowanych. Wstrzymana kwota sięgnęła 52 tys. zł. W oddziale ZUS w Zabrzu skontrolowano 606 osób. Niezgodnie z przepisami zwolnienie chorobowe wykorzystywało 68. Kwota cofniętych zasiłków wyniosła 68,6 tys. zł. Kontrola prawidłowości orzekania Zakład Ubezpieczeń Społecznych prowadzi także kontrolę prawidłowości orzekania o czasowej niezdolności do pracy. Polega ona na wezwaniu chorego na badanie do lekarza orzecznika i sprawdzeniu, czy chory na dzień kontroli jest wciąż czasowo niezdolny do pracy, czy też choroba ustąpiła. Innymi słowy, lekarz orzecznik sprawdza, czy wystawiający zwolnienie lekarskie lekarz prawidłowo ocenił stan zdrowia pacjenta i stan na jaki orzeczona zastała niezdolność. Kontrola może być przeprowadzona także na podstawie dokumentacji medycznej. Gdy w wyniku takiej kontroli lekarz orzecznik stwierdzi, że ubezpieczony jest już zdolny do pracy, to wypłata zasiłku zostaje wstrzymana, a ubezpieczony następnego dnia powinien zgłosić się do pracy. W przypadku takiej kontroli nie ma zwrotu świadczenia za dni przypadające przed badaniem u lekarza orzecznika. 2, 5 tys. dni absencji? W pierwszym kwartale 2019 r. takich kontroli lekarze orzecznicy ze śląskich oddziałów ZUS przeprowadzili 21,4 tys., 467 osób uznano za zdolnych do pracy, tym samym ograniczono ponad 2,5 tys. dni absencji. Kwota wstrzymanych zasiłków wyniosła 173 tys. zł. Najwięcej takich kontroli przeprowadzono w oddziale ZUS w Chorzowie, bo aż 4,9, z czego 68 osób uznano za zdolnych do pracy, liczba dni absencji ograniczona w wyniku kontroli wyniosła 411. Kwota cofniętych zasiłków chorobowych wyniosła 31,9 tys. zł. Drugi pod względem liczby przeprowadzonych kontroli w zakresie prawidłowości orzekania zwolnień lekarskich w województwie śląskim był oddział ZUS w Rybniku. Przeprowadzono tam 4,2 tys. kontroli, w których skutek 79 osób uznano za zdolnych do pracy, kwota cofniętych zasiłków wyniosła ponad 23 tys. zł. To oddziałowi ZUS w Częstochowie przypadł rekord w województwie, jeśli chodzi o liczbę osób, których w wyniku kontroli lekarza orzecznika uznano za zdolnych do pracy. Na 3 tys. przeprowadzonych kontroli 174 osoby następnego dnia wróciło do pracy. Liczba dni absencji z prawem do zasiłku chorobowego ograniczona w wyniku kontroli sięgnęła 990. Kwota cofniętych zasiłków też jest najwyższa w województwie i przekroczyła 64 tys. zł. W oddziale ZUS w Bielsku-Białej w I kwartale 2019 r. przeprowadził 2 tys. kontroli prawidłowości orzeczeń, z czego 61 osobom wstrzymano wypłatę zasiłku na kwotę 18 tys. zł. W oddziale ZUS w Sosnowcu takich kontroli było 3,4 tys., 52 osoby uznano za zdolne do pracy, kwota cofniętych zasiłków to 17,5 tys. zł. Zabrzański oddział skontrolował 3,9 tys. orzeczeń, z czego zapadło 33 decyzji o braku prawa do zasiłku na kwotę 18,3 tys. zł. - Należy pamiętać, że ten rodzaj kontroli, czyli prawidłowości orzekania o czasowej niezdolności do pracy, jest zarezerwowany wyłącznie dla ZUS. Natomiast przypominamy, że możliwość kontrolowania prawidłowości wykorzystania zwolnień lekarskich swoich pracowników mają także pracodawcy, którzy zatrudniają ponad 20 osób, gdyż to oni wówczas są płatnikami świadczeń - wyjaśnia Beata Kopczyńska.   (s)  

Zintegrowane rowery miejskie: 6 tysięcy przejazdów między miastami Metropolii

dodane 10.05.2019
[Region] Ponad 6 tysięcy przejazdów rowerami Nextbike dokonano między miastami Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Liczba dotyczy pierwszego miesiąca funkcjonowania zintegrowanego systemu rowerów miejskich, który Metropolia wprowadziła od 5 kwietnia w Katowicach, Sosnowcu, Tychach i Chorzowie, a od końca kwietnia również w Siemianowicach Śląskich. Wypożyczasz rower w Katowicach, a oddajesz w Sosnowcu, Tychach albo Chorzowie – takim hasłem zapowiadaliśmy wprowadzenie zintegrowanego systemu rowerów miejskich Nextbike. Wcześniej regulaminy poszczególnych wypożyczalni nie pozwalały na oddawanie rowerów w innym mieście niż to, z którego zostały wypożyczone. Od 5 kwietnia jest to jednak możliwe i liczby pokazują, że użytkownicy chętnie z takiego rozwiązania korzystają. – Spłynęły do nas dane za okres od 5 kwietnia do 8 maja, czyli za pierwszy miesiąc funkcjonowania zintegrowanego systemu. Wstępne wyliczenia pokazują, że rowery miejskie były relokowane między miastami Metropolii aż 6025 razy – wylicza Karolina Mucha-Kuś, dyrektor Departamentu Projektów i Inwestycji. –  Liczby wyraźnie pokazują, że zintegrowanie rowerów było działaniem bardzo pożądanym wśród mieszkańców. Pierwsze wyniki są świetne, a w okresie letnim średnia wypożyczeń na pewno jeszcze wzrośnie – ocenia. Od 5 kwietnia do 8 maja zdecydowanie najchętniej dokonywano przejazdów pomiędzy Chorzowem i Katowicami – łącznie aż 5465! Użytkownicy pokonywali drogę od Chorzowa do Katowic 2694 razy, natomiast od Katowic do Chorzowa – 2771 razy. Chętnie także podróżowano między Chorzowem i Siemianowicami Śląskimi – łącznie dokonano 258 przejazdów. Liczba jest naprawdę imponująca, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Siemianowicki Rower Miejski wystartował dopiero 29 kwietnia. Użytkownicy Sosnowieckiego Roweru Miejskiego najchętniej podróżowali do Katowic – 88 razy. W drugą stronę – z Katowic do Sosnowca – przejechano 85 razy. Warto dodać, że rekordowe pod względem długości były trzy przejazdy pomiędzy Tychami a Chorzowem. Zintegrowany system rowerów miejskich dotyczy w sumie ponad 900 rowerów standardowych. Można je wypożyczać w chorzowskim systemie KajTeroz, katowickim City By Bike, Sosnowieckim Rowerze Miejskim, Siemianowickim Rowerze Miejskim i Tyskim Rowerze. Co ważne, system cały czas się rozrasta – 6 maja wystartował Zabrzański Rower Miejski, w którym również można relokować rowery między Zabrzem a wspomnianymi pięcioma miastami. Metropolia, jako podmiot finansujący relokacje rowerów, jest otwarta na współpracę z kolejnymi miastami. (s)

 Niezapomniane kobiety powstań i pokój zagadek

dodane 09.05.2019
[Region] Rola kobiet w powstaniach i wydarzeniach okołoplebiscytowych jest praktycznie nieznana. Dzięki wielu badaniom źródeł historycznych udało się wydobyć z zapomnienia tę bardzo znaczącą dla XX-wiecznej naszej historii zbiorowość. Dlatego to właśnie kobietom poświęcona została najnowsza wystawa w Muzeum Śląskim, zatytułowana „Niezapomniane. Kobiety w czasie powstań i plebiscytu na Górnym Śląsku”. Wystawie, której wernisaż odbył się 2 maja w rocznicę III powstania, towarzyszy pierwszy w regionie muzealny pokój zagadek o nazwie „Skrytka powstańców”. – Mówiąc o powstańcach śląskich, myślimy głównie o mężczyznach – tłumaczy Paweł Doś, rzecznik prasowy. – Owszem, tylko niewielki odsetek powstańców stanowiły kobiety, było ich około 2-3 procent wśród ok. 40-60 tysięcy powstańców. A jednak gdyby nie ich mobilizacja i wsparcie, zarówno powstania, jak i akcja plebiscytowa nie nabrałyby takiego znaczenia. Kobiety można odnaleźć w każdej z form działalności. Walczyły z bronią w ręku, chociaż były to sytuacje epizodyczne, kopały okopy, organizowały pomoc rannym, były kurierkami czy tłumaczkami, obsługiwały telefony i telegrafy. Były przy tym uznawane za niezwykle odpowiedzialne i zdyscyplinowane, a także zachowujące spokój i zimną krew – wyjaśnia. Na wystawie można odnaleźć historie kobiet aktywnie uczestniczących w powstaniach śląskich i plebiscycie, podejmujących się różnych odpowiedzialnych zadań. Ale w centrum uwagi tej kameralnej, intymnej wręcz ekspozycji znajdują się ciche bohaterki tych wydarzeń – żony, matki czy siostry powstańców, nad których rolą przechodzimy często do porządku dziennego. A to one wzięły na siebie całą odpowiedzialność za opiekę nad rodzinami i ich utrzymanie, gdy mężczyźni byli na wojnie, walczyli w powstaniach, działali w związku z plebiscytem, a później znaleźli się na tułaczce, wygnaniu, w więzieniach hitlerowskich, obozach koncentracyjnych. To kobiety podtrzymywały wówczas byt rodzin. Celem wystawy jest wydobycie z cienia tej zapomnianej, a niezwykle ważnej zbiorowości, którą tworzyły przecież babcie, ciotki i matki wielu dzisiejszych mieszkańców regionu. Ekspozycja stanowi kolejny rozdział w badaniach nad powstaniami prowadzonych od samego początku działalności Muzeum Śląskiego w 1929 r., kiedy to instytucja rozpoczęła zbieranie pamiątek powstańczych i plebiscytowych. Działania te zostały zintensyfikowane w ostatnich latach, czego wyrazem jest cykl publikacji, w tym monumentalne wydawnictwo „Archiwum powstań śląskich”. Pierwszy jego tom ukazał się w 2017 r., a tom drugi ukaże się w przyszłym roku. Prezentowane obiekty pochodzą przede wszystkim ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach, a także z innych placówek muzealnych: Chorzowa, Gliwic, Katowic, Raciborza, Rudy Śląskiej, Rybnika i Zabrza oraz ze zbiorów prywatnych potomków powstańców. To materiały propagandowe jak plakaty, pocztówki, ulotki, sprzęt medyczny czy biurowy. – Przed przygotowaniem wystawy przeprowadzono liczne badania historyczne – mówi Paweł Doś. – Temat obecności kobiet w trakcie działań powstańczych i plebiscytowych nie został jednak wyczerpany. Dlatego Muzeum Śląskie zachęca do eksplorowania rodzinnych historii, a następnie do podzielenia się nimi. Z pewnością w wielu rodzinach przechowywana jest pamięć o wyjątkowych postaciach, ale także o cichych bohaterkach tamtych wydarzeń. Na wystawie umieszczona została specjalna księga, w której można zapisać osobiste historie, szczególnie cenne są te dotyczące udziału kobiet. Zachęcamy do zwiedzania razem z babciami, matkami czy ciociami oraz do wpisywania do księgi wszelkich wspomnień i opowieści wartych przypomnienia i zapamiętania – zaprasza. Eksponaty podzielono na kilka obszarów tematycznych: życie codzienne, na froncie, w powstańczym szpitalu, w sztabie, w akcji plebiscytowej. Częścią wystawy jest pierwszy na Śląsku muzealny pokój zagadek, nazwany „Skrytką powstańców”. To specjalna sala przygotowana w przestrzeni ekspozycji, w której wykorzystano popularną formę quizu. Uczestnicy mają rozwiązać szereg zadań dotyczących wszystkich trzech powstań śląskich, w czym może pomóc uważna lektura zaprezentowanego tematu. By osiągnąć sukces i odnaleźć skrytkę, muszą wykazać się także ścisłą współpracą. W pokoju zagadek może jednocześnie przebywać od dwóch do sześciu osób, a w przypadku grup szkolnych do 10 osób. Czas na ich rozwiązywanie jest ograniczony i wynosi 45 minut. „Niezapomniane kobiety powstań” można oglądać w muzealnym Centrum Scenografii Polskiej,  w Katowicach przy ul. Dobrowolskiego, od 3 maja br. do 5 stycznia 2020 r. Kuratorem wystawy, dofinansowanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jest dr Paweł Parys, przy współpracy Małgorzaty Paul. Opiekunem merytorycznym pokoju zagadek jest dr Dawid Keller.   (TS)  

Słodko-gorzkie życie miejskiej pszczoły

dodane 08.05.2019
[Region] Ponad półtora roku temu na dachu Wydziału Prawa i Administracji UŚ umieszczono sześć uli. Naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego postanowili zbadać m.in. wpływ środowiska miejskiego i związanych z nim czynników stresogennych na funkcjonowanie pszczół. O tym, czy owadom przypadł do gustu uniwersytecki kampus i jak smakuje miejski miód, opowiadają mgr Łukasz Nicewicz, jeden z pomysłodawców utworzenia pasieki, oraz dr hab. prof. UŚ Mirosław Nakonieczny kierujący Katedrą Fizjologii Zwierząt i Ekotoksykologii UŚ, opiekun przedsięwzięcia. Kiedy w sierpniu 2017 roku na terenie uniwersyteckiego kampusu pojawiło się kilka uli, naukowcy zadawali sobie pytanie, jak na kondycję pszczół wpłynie intensywny ruch samochodowy, ograniczony dostęp do pokarmu czy zanieczyszczenie powietrza. Na dachu Wydziału Prawa i Administracji, gdzie umiejscowione zostały drewniane konstrukcje, przez cały rok panują raczej trudne warunki, z jakimi owady muszą się zmierzyć. Nie była to jednak pierwsza miejska pasieka w Polsce, w związku z czym naukowcy wierzyli, że przedsięwzięcie uda się zrealizować z powodzeniem. Pomysłodawcami utworzenia pasieki byli doktorant mgr Łukasz Nicewicz oraz dr Agata Bednarek z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŚ, opiekę nad całym przedsięwzięciem sprawują dr hab. prof. UŚ Mirosław Nakonieczny, kierownik Katedry Fizjologii Zwierząt i Ekotoksykologii UŚ, oraz dr hab. Alina Kafel pracująca w tej katedrze. Na potrzeby projektu została wyselekcjonowana specjalna odmiana owadów, które miały gromadzić pyłek z miododajnych roślin występujących na pobliskich terenach. Zapewnienie w miarę swobodnego dostępu do pokarmu było jednym z warunków powodzenia tej szczególnej inicjatywy. Jak przyznawali pomysłodawcy, najmniej obawiali się interakcji między ludźmi i owadami, pasieka została bowiem zlokalizowana w trudno dostępnym miejscu, minimalizującym ryzyko niepożądanych kontaktów, a co za tym idzie, także potencjalnych użądleń. – Mimo iż znajdują się na terenie kampusu już ponad półtora roku, myślę, że jest wielu studentów, a może i pracowników Wydziału Prawa i Administracji, którzy nawet nie wiedzą, że na dachu obiektu stoją ule. Dodam, że przy wejściu do budynku znajduje się stosowna informacja. Nie słyszałem też o przypadkach, by pszczoły odwiedzały sale wykładowe. Bardzo dobrze przemyśleliśmy lokalizację – mówi mgr Łukasz Nicewicz. Dodatkowo na potrzeby eksperymentu naukowego w tym samym czasie powstała druga, tradycyjna pasieka w przestrzeni wiejskiej oddalonej około 100 km od Katowic. Naukowcy obserwują więc funkcjonowanie obu rojów, aby porównać, jak spokrewnione ze sobą roje radzą sobie w środowisku miejskim i wiejskim. Zadaniem biologów jest nie tylko prowadzenie badań, lecz również dbałość o pasiekę. – Mgr Łukasz Nicewicz oraz dr Agata Bednarek opiekują się ulami. Ja tylko od czasu do czasu przyglądam się z zainteresowaniem, jak pracują – mówi prof. Mirosław Nakonieczny. – Już wiemy, że miejskie rodziny osiągają zdecydowanie większe liczebności oraz że w poprzednim roku wyprodukowały dwa razy więcej miodu. Opieka nad pasieką wiąże się z dużą odpowiedzialnością i polega przede wszystkim na monitorowaniu, czy z pszczołami nie dzieje się nic niepokojącego. Naukowcy dysponują na przykład narzędziami pozwalającymi kontrolować wielkość roju. Jak wyjaśnia mgr Łukasz Nicewicz, na wiosnę trzeba dokładać do uli kolejne plastry z woskiem, które ograniczają rozrost rodziny. – Oczywiście pszczoły same mogą takie plastry budować, ale jeśli w pewnym momencie wyroiłoby się ich zbyt wiele, mogłyby narozrabiać w mieście – tłumaczy doktorant. Jeśli rój byłby w pewnym momencie zbyt duży, wówczas część pszczół prawdopodobnie zdecydowałaby się opuścić uniwersytecką pasiekę i poszukać dla siebie nowej życiowej przestrzeni. Dodatkowe plastry sprawiają natomiast, że pszczoły mają się czym zająć. Monitorowanie stanu pasieki jest również ważne ze względu na trudne warunki atmosferyczne panujące na dachu wydziału. Chodzi przede wszystkim o odnotowywane wysokie temperatury w okresie letnim. Jak wyjaśnia doktorant, i z tym wyzwaniem pszczoły poradziły sobie świetnie. – Zaobserwowaliśmy, że owady angażują do schładzania gniazda wiele osobników, które osiadają przy wylotku uli i wywołują ruch powietrza, obniżając w ten sposób panującą wewnątrz temperaturę. To bardzo ciekawe i sprawdzone wśród pszczół rozwiązanie – mówi naukowiec. Warto wspomnieć o ograniczonej bazie pokarmowej w przestrzeni miejskiej. Dbałość o tereny zielone sprawia jednak, że pomimo niewielkich powierzchni zielonych w mieście cały czas coś kwitnie. Na przykład Muzeum Śląskie programowo nasadza rośliny miododajne, a naukowcy w bezpośrednich rozmowach z dyrekcją umocnili jedynie słuszność takiego działania. – Można powiedzieć, że nasze pszczoły to intelektualistki. Mieszkają po sąsiedzku z prawnikami, a po pyłek latają do Muzeum Śląskiego i Biblioteki Śląskiej – komentuje prof. Mirosław Nakonieczny. Okazało się, że owady miały duży dostęp do pożywienia, w najbliższej okolicy rośnie bowiem wiele gatunków roślin miododajnych. – Kiedy porównywaliśmy ilość zgromadzonego pyłku i nektaru w katowickich ulach do tego, który zebrały ich siostry w pasiece tradycyjnej, okazało się, że pszczoły miejskie potrafiły pozyskać prawie dwukrotnie więcej pożywienia, a co za tym idzie, wyprodukować także więcej miodu. To było zaskakujące odkrycie – przyznaje mgr Łukasz Nicewicz. W tym sensie wiejskie pola rzepaku i gryki przegrały z niepozorną wydawałoby się przestrzenią w centrum Katowic. – Wczesną wiosną można się więc było zachwycać miodem z wierzb rosnących nad Rawą. Potem pszczoły produkowały miód z lipy z okolicznych parków z domieszką kocimiętki z terenów Muzeum Śląskiego. Akurat ten miód lipowy miał bardzo interesujący, lekko ziołowy posmak. Na koniec nieliczni mogli spróbować jeszcze miodu spadziowego – mówi doktorant. W związku z tym, że pasieka zlokalizowana jest w zanieczyszczonym środowisku miejskim, zarówno miód, jak i pyłek pszczeli zostały przebadane pod kątem obecności ołowiu, kadmu, a także mikroelemntów – cynku i miedzi. W planach są także oznaczenia wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA). Dotychczasowe wyniki wykazują, że miód z uniwersyteckich uli nie różni się pod względem czystości od produktu z pasieki tradycyjnej. Naukowcy zwracają uwagę na inne ważne aspekty, które mają wpływ na funkcjonowanie pszczół i pokazują, jakim wyzwaniem dla owadów może okazać się miejska przestrzeń. Mgr Łukasz Nicewicz przyznaje, że w tym czasie wykonanych zostało więcej badań, niż pierwotnie zaplanowano. Analizy z wykorzystaniem biomarkerów stresu pokazały m.in., że uniwersyteckie pszczoły doświadczają więcej czynników uznawanych za stresogenne niż owady żyjące w pasiece kontrolnej. Oznacza to, że w organizmach pszczół żyjących w kampusie UŚ wytwarzanych jest więcej mechanizmów obronnych przed uszkodzeniami DNA wynikającymi na przykład z obecności jonów metali ciężkich w środowisku. – W tym przypadku mamy do czynienia ze zjawiskiem kompensacji. Z jednej strony można mówić o występującym w mieście zjawisku multistresu, na który składa się wiele czynników stresogennych, działających jednak na niskim poziomie. O ile każdy z nich, rozpatrywany oddzielnie, nie ma istotnego wpływu na funkcjonowanie żywego organizmu, o tyle skumulowane i działające w dłuższym czasie (przez całe życie pszczoły) oddziałują już w sposób znaczący. Z drugiej strony są takie aspekty, które wynagradzają ów miejski stres – wyjaśnia prof. Mirosław Nakonieczny. Takimi czynnikami rekompensującymi mogą być: większa dostępność pokarmu oraz mniejsza liczba wyspecjalizowanych drapieżców polujących na pszczoły. Celem kolejnych badań, których podjęła się dr Agata Bednarek, było sprawdzenie, które osobniki lepiej radzą sobie z odnajdowaniem pokarmu. W tym przypadku okazało się, że przodują owady żyjące w tradycyjnej pasiece. Naukowcy tłumaczą ten wynik trudniejszym i okresowym dostępem do roślin miododajnych na wsi, w wyniku czego tamtejsze pszczoły muszą być bardziej wrażliwe na poszukiwania. Sprawdzali również umiejętność orientowania się w przestrzeni i zapamiętywania drogi do ula i w tym przypadku bieglejsze okazały się pszczoły żyjące w mieście. – Spójrzmy na przestrzenny rozkład Katowic. Jest to skomplikowana architektura pełna licznych przeszkód z perspektywy małych owadów. Wyobraźmy sobie, ile korytarzy i labiryntów muszą pokonać, aby dotrzeć na przykład w okolice Biblioteki Śląskiej… Tak doskonalą swoją pamięć – mówi doktorant. Jak dodaje, w najbliższym czasie prowadzone będą m.in. badania, których celem jest sprawdzenie, czy czynniki stresogenne nasilają się w określonych miesiącach. Wyniki pozwolą jeszcze lepiej zaplanować opiekę nad uniwersytecką pasieką. W przyszłości naukowcy chcą także dzielić się wiedzą i doświadczeniem z innymi osobami zajmującymi się miejskimi pasiekami lub chcącymi je założyć. Małgorzata Kłoskowicz Foto: Małgorzata Kłoskowicz, Agnieszka Szymala  

Festiwal Kultura Natura zabrzmi w NOSPR

dodane 07.05.2019
[Region] W piątek, 10 maja, rozpocznie się V Festiwal Katowice Kultura Natura. W siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, do 19 maja, odbędzie się dziesięć koncertów. – W tym roku idea przewodnia festiwalu brzmi „Kobieta. Boska kobiecość, kobieca boskość. Od metafizyki do muzyki” – mówi Jowita Kokosza, kierownik Działu Promocji. – W repertuarach koncertów znajdą się kompozycje podejmujące kwestie kobiecości w muzyce, powstałe na przestrzeni wielu epok i obejmujące szerokie spektrum gatunków. Szczególne miejsce zajmą koncertowe wykonania dwóch niezwykłych oratoriów, „Joanna d’Arc na stosie” Arthura Honeggera oraz „Król Edyp” Igora Strawińskiego, z udziałem Zbigniewa Zamachowskiego. Rozmaite interpretacje tej myśli przewodniej rozciągają się od dedykowanych konkretnym kobietom-władczyniom symfonii Józefa Haydna, przez romantyczne pieśni Roberta Schumanna, twórczość koreańskiej wokalistki jazzowej Youn Sun Nah, aż po dzieła fortepianowe Aleksandra Skriabina, gdzie kobiecość przyjmuje metaforyczny, boski charakter – wyjaśnia. Podczas konferencji prasowej zapowiadającej to wyjątkowe wydarzenie, organizatorzy i władze miasta podkreślali znaczenie, jakie festiwal pełni w krajowym kalendarzu koncertowym. Tegoroczna edycja będzie ponadto pierwszą, w której programowaniu brała udział nowa dyrektor festiwalu i dyrektor NOSPR, Ewa Bogusz-Moore. – Idee przewodnie kolejnych odsłon festiwalu mają stanowić jedynie punkt wyjścia do własnych interpretacji. Układając repertuar chcieliśmy uniknąć dydaktyki, staramy się aby muzyka była drogowskazem dla przemyśleń melomanów – mówił Eugeniusz Knapik, prezes Stowarzyszenia Katowice Kultura Natura. – Dobór repertuaru jest dla nas ogromną przyjemnością, ponieważ mamy możliwość zrealizowania naszych muzycznych marzeń i zaproszenia największych gwiazd z całego świata – dodał Wojciech Stępień, członek rady programowej festiwalu i Stowarzyszenia. Jak podkreśliła natomiast wiceprezydent Katowic Marzena Szuba, Kultura Natura, to flagowy festiwal muzyki klasycznej i władze miasta z radością wspierają jego rozwój. Festiwal został w 80 proc. zaprogramowany przez Ewę Bogusz-Moore, pełniącą od września 2018 funkcję dyrektor naczelnej i programowej NOSPR. – Staraliśmy się bardzo szeroko pokazać tegoroczny temat przewodni, zarazem mamy świadomość, że ten festiwal mógł rozwinąć się do obecnej rangi tylko w Katowicach. Dlatego zdecydowaliśmy się pokazać wyjątkowo silny związek z miastem i lokalną społecznością poprzez zaproszenie abonamentowiczek NOSPR do współtworzenia identyfikacji wizualnej tegorocznej edycji – powiedziała Ewa Bogusz-Moore. Przegląd Katowice Kultura Natura rozpocznie się w piątek, 10 maja, i potrwa do niedzieli, 19 maja, obejmując dziesięć wyjątkowych koncertów w wykonaniu zarówno największych światowych gwiazd jak i świetnych polskich artystów. Oprócz NOSPR wystąpią najsłynniejsze światowe orkiestry i zespoły kameralne jak Philharmonia Orchestra, Mozarteumorchester Salzburg, Jerusalem Quartet, wybitni dyrygenci, m.in. Alondra de la Parra, Riccardo Minasi oraz znakomici soliści: Nikolai Lugansky, Viktoria Mullova, Urszula Kryger czy Dame Sarah Connolly. Więcej informacji na www.nospr.org.pl i www.kulturanatura.eu.   Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia ma jeszcze jeden powód do dumy – została przyjęta do międzynarodowej organizacji ECHO, skupiającej najlepsze sale koncertowe Europy. Dzięki staraniom dyrektor naczelnej i programowej, Ewy Bogusz-Moore, NOSPR stała się częścią sieci łączącej 21. najbardziej opiniotwórczych instytucji w świecie europejskiej muzyki klasycznej. Dołączenie do tego wyjątkowego klubu możliwe jest tylko na specjalne zaproszenie jednego z członków organizacji. Barbican Centre w Londynie, wiedeńskie Musikverein oraz Konzerthaus, Concertgebouw w Amsterdamie czy Philharmonie de Paris – to tylko niektórzy z członków The European Concert Hall Organisation, czyli w skrócie ECHO, organizacji zrzeszającej najbardziej prestiżowe sale koncertowe Starego Kontynentu. Instytucje te pełnią szczególną rolę w nadawaniu tonu europejskiemu życiu muzycznemu i wytyczaniu nowych trendów w kulturze. Do tego grona dołączyła Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, dysponująca spektakularną salą koncertową, cieszącą się opinią jednej z najlepszych na świecie pod względem akustycznym. NOSPR została zaproszona do sieci ECHO przez dyrektora Elbphilharmonie w Hamburgu, Christopha Lieben-Seuttera, po wrześniowym koncercie NOSPR w Niemczech.   Wśród 21. sal składających się na sieć ECHO, NOSPR jest drugą z Europy Środkowo-Wschodniej, po budapesztańskim Pałacu Sztuk Müpa. Podobnie Ewa Bogusz-Moore jest dopiero drugą kobietą wśród dyrektorów wszystkich tworzących ECHO instytucji. - Dzięki dołączeniu do tak wyjątkowego klubu zyskujemy możliwość realnego kształtowania europejskiego życia muzycznego – mówi pani dyrektor. - Współpracując z instytucjami zrzeszonymi w ECHO jesteśmy w stanie częściej zapraszać do nas najlepsze europejskie orkiestry i vice versa, liczymy że dzięki tej współpracy nasza orkiestra częściej będzie pojawiała się w najważniejszych europejskich salach i na największych festiwalach muzycznych – dodaje.   (TS)

Blisko 6 tys. wniosków Mama 4+ w ciągu dwóch miesięcy

dodane 06.05.2019
[Region] Do oddziałów ZUS w województwie śląskim, po dwóch miesiącach obowiązywania programu Mama 4+, wpłynęło blisko 6 tysięcy wniosków. W całym kraju liczba ta przekroczyła 51 tysięcy.   Choć przepisy dotyczące Rodzicielskiego Świadczenia Uzupełniającego obowiązują dopiero od 1 marca już od połowy lutego oddziały odnotowywały spore zainteresowanie tym tematem, a dokumenty składane były jeszcze przed dniem wejścia w życie przepisów. Do 30 kwietnia do śląskich oddziałów ZUS wpłynęło 5892 wnioski. Wciąż jesteśmy liderem wśród województw w Polsce jeśli chodzi o zainteresowanie tym świadczeniem. W podziale na oddziały ZUS, których w kraju jest 43, rybnicki oddział jest na trzecim miejscu, po oddziale w Gdańsku i Rzeszowie, jeśli chodzi o liczbę złożonych wniosków o RSU.   Statystka wojewódzka Do 30 kwietnia do Oddziału w Rybniku i inspektoratów wpłynęło 2282 dokumenty. Na drugim miejscu w województwie, pod względem liczby złożonych wniosków o RSU, jest zabrzański oddział, w którym przyjęto 1132 wnioski. Na trzecim miejscu jest oddział ZUS w Bielsku-Białej z liczbą 718 wniosków. W oddziale ZUS w Chorzowie złożono 712 wniosków, a w Częstochowie - 590. Najmniej wniosków o RSU wpłynęło do placówek należących do sosnowieckiego oddziału - 458. Wnioski rozpatrywane są na bieżąco i już w 5642 sprawach zapadły decyzje. W zdecydowanej większości osoby starające się o to świadczenie są w wieku od 60 do 69 lat - 4253. Natomiast 1240 wniosków złożyły osoby w wieku 70-79 lat, a tylko 13 - w wieku 90-99 lat. Wśród wszystkich osób zgłaszających się o świadczenie Mama 4+ jest aż 136 osób, które wychowały co najmniej 10 dzieci. Dla kogo świadczenie Wnioski o Rodzicielskie Świadczenie Uzupełniające cały czas są przyjmowane. Warunkiem otrzymania jest spełnienie wymagań ustawowych. Przypomnijmy świadczenie przysługuje: matce, która ukończyła 60 lat, urodziła i wychowała lub wychowała co najmniej czworo dzieci i nie ma dochodu zapewniającego niezbędne środki utrzymania, a także ojcu, który ukończył 65 lat i wychował co najmniej czworo dzieci, w przypadku śmierci matki dzieci albo porzucenia dzieci przez matkę lub w przypadku długotrwałego zaprzestania wychowywania dzieci przez matkę. Rodzicielskie świadczenie uzupełniające może być przyznane ojcu, jeśli nie posiada dochodu zapewniającego niezbędne środki utrzymania. Świadczenie przysługiwać będzie nie tylko w przypadku wychowywania własnych dzieci, ale także w razie wychowywania dzieci współmałżonka, dzieci przysposobionych lub przyjętych na wychowanie w ramach rodziny zastępczej (z wyjątkiem rodziny zastępczej zawodowej).   Kto nie dostanie świadczenia Świadczenie nie przysługuje osobie uprawnionej do emerytury lub renty w wysokości co najmniej najniższej emerytury. Rodzicielskie świadczenie uzupełniające nie przysługuje również osobie, która jest tymczasowo aresztowana lub odbywa karę pozbawienia wolności (oprócz osób, odbywających karę pozbawienia wolności w systemie dozoru elektronicznego). Ponadto Prezes ZUS (lub KRUS) może odmówić przyznania rodzicielskiego świadczenia uzupełniającego: osobie, którą sąd pozbawił władzy rodzicielskiej lub której sąd ograniczył władzę rodzicielską przez umieszczenie dziecka lub dzieci w pieczy zastępczej, a także w przypadku długotrwałego zaprzestania wychowywania dzieci.   Wysokość świadczenia Świadczenie nie ma stałej kwoty, lecz nie może przekroczyć wysokości najniższej emerytury, która od 1 marca wynosi 1100 zł brutto. Oznacza to, że osoba, która spełnia warunki wymagane do przyznania świadczenia, nigdy nie pracowała i nie ma prawa do emerytury lub renty - może uzyskać prawo do świadczenia w kwocie 1100 zł. Natomiast osoba, która pobiera emeryturę lub rentę w kwocie niższej niż wysokość najniższej emerytury - może mieć przyznane rodzicielskie świadczenie uzupełniające w wysokości dopełnienia do kwoty najniższej emerytury.   Beata Kopczyńska regionalny rzecznik prasowy ZUS województwa śląskiego

Ponad 2,5 tys. wniosków w sprawie przeliczenia emerytury dla kobiet z rocznika 1953

dodane 06.05.2019
[Region] Do oddziałów ZUS w województwie śląskim wpłynęło ponad 2,5 tys. wniosków o wznowienie postępowania w sprawie przeliczenia emerytury dla kobiet z rocznika 1953. W całym kraju liczba ta przekroczyła 23 tysiące. Na początku marca Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepis, na podstawie którego emerytury kobiet urodzonych w 1953 r., przyznawane po ukończeniu powszechnego wieku emerytalnego, były pomniejszane o wypłacone dotychczas tzw. emerytury wcześniejsze. Do 23 kwietnia ZUS przyjmował wnioski o wznowienie postępowania, a tym samym przeliczenie świadczenia zgodnie z wyrokiem. Liczba spraw, które wpłynęły do oddziałów ZUS w województwie śląskim wyniosła 2571, w tym 2542 skargi do ZUS oraz 29 skarg do sądu. Najwięcej skarg w naszym województwie wpłynęło do Oddziału ZUS w Bielsku-Białej - 731, a najmniej w Oddziale ZUS w Częstochowie - 241. Do chorzowskiego ZUS wpłynęło 517 spraw, do rybnickiego oddziału - 284, w oddziale ZUS w Sosnowcu - 325. W zabrzańskim oddziale odnotowano ich 470. Ponad 1,2 tys. skarg dotyczyło decyzji wydanych ponad 5 lat temu, co zgodnie z art. 146 Kodeksu postępowania administracyjnego oznacza, że ZUS nie może wydać ponownej decyzji w tej sprawie. Artykuł 146 wyraźnie precyzuje, że jeżeli nawet zapadł wyrok TK, ale decyzja była doręczona ponad 5 lat temu, to nie można wznowić postępowania. 445 skarg, złożonych w śląskich oddziałach, nie dotyczyła przedmiotowej sprawy, bo np. złożyły je osoby z innego rocznika niż 1953, mężczyźni lub kobiety, które nie pobierały emerytury wcześniejszej. Pozostałe przypadki ZUS rozpoznaje zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli chodzi o nasze województwo w 72 sprawach wydano decyzję, z czego w 56 przypadkach ma ona pozytywny skutek finansowy. W naszym województwie najniższa kwota wzrostu świadczenia wynosi 7,36 zł, najwięcej zyskała klientka oddziału ZUS w Sosnowcu, po przeliczeniu jej emerytura wzrosła o 1752,47 zł. To jak na razie najwyższy wzrost w skali kraju. ZUS przypomina, że panie, które nie złożyły skargi do 23 kwietnia z przyczyn od siebie niezależnych (np. z uwagi na pobyt w szpitalu), mogą w terminie 7 dni od ustania przyczyny uniemożliwiającej terminowe zgłoszenie skargi zgłosić prośbę o przywrócenie tego terminu. Do prośby tej powinny dołączyć także skargę o wznowienie postępowania. Natomiast osoby, których sprawa w przeszłości skończyła się wyrokiem sądu, mają czas na złożenie skargi do sądu do 21 czerwca (trzy miesiące od wyroku TK).   Beata Kopczyńska regionalny rzecznik prasowy ZUS województwa śląskiego

Zagłębiowska Masa krytyczna ulicami Metropolii. Czekają atrakcyjne nagrody

dodane 02.05.2019
[Region] Trasa o długości około 14 kilometrów przebiegająca przez trzy miasta Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii: Sosnowiec, Będzin i Dąbrowę Górniczą, a na starcie spodziewanych nawet 5 tysięcy rowerzystów. Tak zapowiada się 12. edycja Zagłębiowskiej Masy Krytycznej, która wystartuje jutro 3 maja spod dworca PKP w Sosnowcu. Na uczestników czekają atrakcyjne nagrody. Do wygrania 12 rowerów oraz ufundowane przez Metropolię pięć nagród finansowych po 1000 złotych każda.   – Jak majówka, to i fantastyczna okazja, by wsiąść na rower i spędzić czas w świetnej atmosferze, w towarzystwie nawet kilku tysięcy rowerzystów – mówi Marcin Dworak, metropolitalny oficer rowerowy o 12. edycji Zagłębiowskiej Masy Krytycznej, która już jutro przejedzie ulicami trzech miast Metropolii: Sosnowca, Będzina i Dąbrowy Górniczej. – W tym roku Metropolia jest partnerem Zagłębiowskiej Masy Krytycznej. Tak, jak dla uczestników i organizatorów, jednym z ważniejszych zagadnień dla nas, którym zajmujemy się od początku naszego istnienia, jest zrównoważona mobilność miejska. Chcemy promować rower jako równorzędny środek transportu, dzięki któremu możemy najszybciej pokonać krótkie, kilkukilometrowe dystanse – podkreśla Dworak. Zagłębiowska Masa Krytyczna wystartuje jutro o godz. 15.00 spod dworca PKP w Sosnowcu, natomiast zbiórka i wydawanie odblaskowych kamizelek zaplanowane jest od godz. 12. 00. Aby wziąć udział we wspólnym przejeździe nie trzeba się wcześniej zapisywać, ale – jak podkreślają organizatorzy – udział w Zagłębiowskiej Masie Krytycznej odbywa się na własną odpowiedzialność uczestnika.   Rowerzyści przejadą: ul. 3 maja, Blachnickiego i Braci Mieroszewskich w Sosnowcu, w Dąbrowie Górniczej – Aleją Róż i Królowej Jadwigi, a w Będzinie – ul. Małobądzką do Parku Dolna Syberka, gdzie zlokalizowana będzie meta tego wydarzenia. Ponadto na uczestników czekają atrakcyjne nagrody. Do wygrania jest 12 rowerów oraz ufundowane przez Metropolię pięć nagród finansowych po 1000 złotych każda. Co trzeba zrobić? Wszystkie odblaskowe kamizelki jutro rozdawane, będą posiadały „numer startowy”. Na mecie przejazdu w Będzinie każdy chętny będzie mógł wrzucić swój numerek do urny. Spośród uczestników zostanie wybranych kilkunastu szczęśliwców, którzy – zanim nagrodę otrzymają – będą musieli odpowiedzieć na kilka pytań. Więcej informacji o Zagłębiowskiej Masie Krytycznej: http://zmk.wikidot.com/niusy2; https://www.facebook.com/events/2220632448151221/?active_tab=discussion. (s)  
Wróć

Alert

 

Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia?
Urzędnicza bezmyślność dobrowadza Cię do szału?
Wiesz o czymś, co może zainteresować media?

 

Napisz do "Wiadomości Zagłębia": redakcja@wiadomoscizaglebia.pl

KONKURSY

 

PRACA

 

 

 

 

Adres redakcji:

"Wiadomości Zagłębia"
ul. Kilińskiego 43

41-200 Sosnowiec

e-mail: redakcja@wiadomoscizaglebia.pl