Informujemy, że na tej stronie stosujemy pliki cookies (tzw. ciasteczka). Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Jeśli chcą Państwo zmienić tę opcję, należy zmienić ustawienia przeglądarki dotyczące przechowywania i uzyskiwania dostępu do plików cookies w Państwa komputerze. Rozumiem komunikat.

Kliknij tu aby zamknąć powiadomienie.

ARCHIWUM DZIAŁU: Kultura

Anna Bujak: „Strefa wykluczenia”

dodane 25.02.2015
[Sosnowiec] Pod takim tytułem w Galerii Extravagance w Sosnowcu zostanie zaprezentowana wystawa Anny Bujak, rzeźbiarki, autorki instalacji, rysunków i fotomontaży. Jej wernisaż odbędzie się 6 marca o godzinie 18.00, na który wstęp jest wolny. Będzie ją można zwiedzać do 19 kwietnia br. Anna Bujak swoje prace pokazywała na wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych. W 2015 roku nominowana do WARTO, nagrody kulturalnej dla młodych artystów w dziedzinie sztuk wizualnych, przyznawanej przez wrocławski oddział „Gazety Wyborczej”. Intrygująca, ciekawa, pełna znaczeń – tak jawi się sztuka wrocławskiej artystki młodego pokolenia, prezentowana w Galerii Extravagance w Sosnowieckim Centrum Sztuki – Zamek Sielecki. Na wystawę Anny Bujak składają się głównie rzeźby, lecz także rysunki, fotomontaże, a cała ekspozycja ma charakter instalacji artystycznej. Ta jedność środków artystycznego wyrazu widoczna jest w formie poszczególnych dzieł. Rzeźby zdają się być rysunkami, które otrzymały trzeci wymiar. Obrazują proces przechodzenia od płaskiego rysunku do formy przestrzennej: widzimy zajmowanie przestrzeni, pojawianie się elementów wnętrza, lecz rzeźba nigdy nie osiąga ostatecznej formy zamkniętej bryły. Jest to celowy zabieg, łączący prace Anny Bujak z ideą rzeźby otwartej, realizowaną w baroku, później w awangardowej sztuce Katarzyny Kobro, a obecnie w niektórych nurtach rzeźby współczesnej, na przykład w pracach z nurtu nature art Aleksandry Ławickiej-Cuper i Alain’a Lapicore. Anna Bujak wypracowała własny język wypowiedzi, w którym znaczącą rolę odgrywa motyw pozbawionego głowy zwierzęcia. Ciało zarysowane jest piękną linią kształtów grzbietu, karku i nóg. Proporcje sugerują zwierzynę płową oraz psowate, lecz są to tylko domysły. Często widzimy pojedynczy organ wewnętrzny: serce, przełyk lub nerki wraz z tętnicą i żyłami. Dodatkowe elementy lub poza zwierzęcia, często bardzo ekspresyjna, różnicują i dookreślają sytuację (np. „Niedobre zakończenie”, „Nerwy”). Brak głowy może wskazywać ścieżki interpretacyjne: nie chodzi o konkretne gatunki, ale także nie o poszczególne zwierzę. Usunięcie tego jednostkowego wyróżnienia, jakim w kulturze ludzi jest głowa, sugeruje poszukiwania formy ogólnej i uniwersalnej.   Potwierdzają to słowa artystki, która wyznaje: „W mojej twórczości motyw zwierzęcia może być interpretowany dwojako: w odniesieniu wyłącznie do zwierzęcia jako podmiotu, lub metaforycznie, jako odwołanie do podobieństw kondycji ludzkiej i zwierzęcej”. W pierwszym wypadku uwypuklają się behawioralne zachowania zwierząt, bycie częścią natury, wszechwładnej i pozaintelektualnej siły życia. Tutaj też uderza okrucieństwo, którego ofiarami padają zwierzęta. Niekiedy dotyka je ze strony innych zwierząt („Summer of Cannibals”), częściej jednak artystka sugeruje ingerencję człowieka: myśliwego, rzeźnika. Tętnice bywają przecięte i wylewa się z nich srebrzysta metalowa krew. Nie jest to protest przeciwko przemocy w ogóle, ponieważ widzimy tę przemoc także w relacjach pomiędzy zwierzętami. Jest to raczej sprzeciw wobec ingerencji człowieka w naturalne struktury świata zwierząt, wobec wykorzystania sytuacji władzy, jaką daje człowiekowi nowoczesna technika i społeczne przyzwolenie na zdominowanie przyrody.   Zbigniew Herbert zauważył, że w czasach pierwszych myśliwych, u zarania dziejów ludzkości, związek pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem był zanurzony w świat przyrody. Przeżycie myśliwego zależało wyłącznie od udanego polowania. Człowiek był słaby, co dostrzegał w kontekście obserwowanej siły i zręczności zwierząt. Dlatego modlił się do zwierzęcia, zawierał z nim mistyczną więź prosząc, aby zwierzę dało się upolować. Później, o czym wiemy z nieodległych czasów tradycyjnych łowów Indian i Eskimosów, przepraszał zwierzę za odebranie mu życia i wyrażał wdzięczność. Harmonia świata przyrody pozostawała nietknięta.   Wszystko to odeszło w zapomnienie i obecnie zarówno oparte o najnowszą technologię myślistwo, jak i przemysłowy chów zwierząt zakrojone są na masową skalę, nie mając nic wspólnego z zaspokojeniem instynktu przeżycia. Następuje przy tym psychiczne wyparcie: zapominany o zwierzętach, nie myślimy o ich cierpieniu, aby zachować dobry nastrój i dotychczasowy styl życia. Kiedy jednak dostrzeżemy zwierzę jako podmiot, możemy odczuć jego cierpienie, a w końcu się z nim zidentyfikować. Dochodzimy do drugiego sposobu interpretacji sztuki Anny Bujak: oto los żywego stworzenia, którym my również jesteśmy. Podejmujemy ważne decyzje, jesteśmy w rozmaitych sytuacjach, ale zawsze jest z nami coś, co nieodwołalnie łączy nas ze światem zwierząt: nasza fizjologia, wnętrzności, ciepła krew płynąca w żyłach oraz – związana z nimi obietnica nieuchronnej śmierci. Patrząc na śmierć zwierzęcia, nie możemy nie pomyśleć o własnej, patrząc na jego uczucia, nie możemy ukryć swoich, choć stawiamy je w swoim mniemaniu wyżej.   Anna Bujak zachęca do rewizji antropocentrycznego punktu widzenia, do poszukiwania, co w naszych światach jest wspólne. Może się okazać, że jest w nas więcej ze zwierzęcia, niż sądzimy, a zwierzętom nie są obce uczucia i zachowania, które dotąd uważaliśmy za typowo ludzkie. Artystka nie atakuje ludzi, co niekiedy pobrzmiewa w wypowiedziach obrońców praw zwierząt. Przeciwnie, uczy wrażliwości, która jest kluczem do każdej wewnętrznej przemiany. SCS-ZS, ul. Zamkowa 2, Sosnowiec. Czynne od poniedziałku do piątku od 8.00 do 19.00, w soboty i niedziele od 15.00 do 19.00.   Małgorzata Malinowska-Klimek foto: Ania Cerelczak  

Spotkanie autorskie z Joanną Bator

dodane 25.02.2015

Młoda polska dramaturgia na dużym ekranie

dodane 24.02.2015
[Region, Sosnowiec]   Seans w teatrze? Z okazji 250-lecia teatru publicznego w Polsce Teatr Zagłębia jako pierwszy i dotychczas jedyny w województwie śląskim rozpoczyna cykl prezentacji ekranizacji teatralnych w ramach projektu Teatroteka realizowanego przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych i Fabularnych.   Cykl prezentuje najbardziej wartościowe osiągnięcia młodej polskiej dramaturgii, wyróżniającej się własnym oryginalnym językiem, sposobem obrazowania i problematyką dotyczącą ludzi młodych i postrzegania przez nich współczesnej rzeczywistości. Wśród realizacji znalazły się także prace dojrzałych reżyserów, którzy nie mieli dotąd możliwości stworzenia własnego dzieła audiowizualnego. Wybrane produkcje Teatroteki prezentowane były na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni. Widzowie Teatru Zagłębia podczas comiesięcznych seansów zobaczą osiem spektakli, czyli wszystkie dotychczasowe realizacje powstałe w ramach Teatroteki. Dodatkowo wybrane przedstawienia poprzedzone zostaną prelekcją wprowadzającą widzów w kontekst przedstawienia. Część realizacji posiada napisy w języku angielskim.   Prezentowane będą: WALENTYNA, Julia Kijowska, Wojciech Faruga, reż. Wojciech Faruga WALIZKA – Małgorzata Sikorska-Miszczuk, reż. Wojciech Kostrzewski NAD, reż. Tekst, scenariusz Mariusz Bieliński TRASH STORY – Magda Fertacz, reż. Marta Miłoszewska CUKIER STANIK – Zyta Rudzka, reż. Agata Puszcz KORONACJA – Marek Modzelewski, reż. Sebastian Chondrokostas CHŁOPIEC MALOWANY – Piotr Rowicki, reż. Piotr Ratajczak MISS HIV – Maciej Kowalewski, reż. Krzysztof Czeczot Najbliższa projekcja już we wtorek 3 marca o godz. 19:30. Zobaczymy  „Walentynę” Julii Kijowskiej w reż. Wojciecha Farugi. To jedna z najbardziej znanych kobiet XX wieku, o której praktycznie niczego nie wiadomo, prócz tego  że była tkaczką, którą Chruszczow namaścił na pierwszą kobietę w kosmosie. Tiereszkowa po powrocie na ziemię świeciła niemal boskim blaskiem i stała się jedną z najjaśniejszych i najbardziej rozpoznawalnych gwiazd Związku Radzieckiego. Po 1989 roku zamilkła i do dziś nie rozmawia z dziennikarzami. Spektakl, łączący na scenie chór śpiewaczek i jedną aktorkę, to próba uwolnienia tej nigdy nieopowiedzianej opowieści. Wykorzystano w nim fragmenty oryginalnych pamiętników Tiereszkowej i transkrypcje wypowiedzi radzieckich kosmonautów. Wprowadzenie do spektaklu zostanie przedstawione przez Michała Centkowskiego, recenzenta tygodnika Newsweek Polska oraz stałego współpracownika Dwutygodnika.com, Katowickiego Magazynu Kulturalnego KTW oraz portalu e-teatr.pl. Publikował między innymi w miesięczniku Teatr, Notatniku Teatralnym, Krytyce Politycznej.       Obsada: Julia Kijowska – Walentyna Irena Wójcik – Tania Barbara Szczecińska – Irina oraz Warszawski Żeński Chór „Harfa” i inni   Scenariusz i koncepcja: Julia Kijowska, Wojciech Faruga reżyseria: Wojciech Faruga   producent: Włodzimierz Niderhaus   zdjęcia: Arek Tomiak P.S.C. Bilety: 10 zł (s)

„Najdroższy” bez pieniędzy

dodane 20.02.2015
[Region, Sosnowiec]   Teatr Zagłębia w Sosnowcu, na zakończenie tegorocznego karnawału, po raz kolejny sięgnął po sztukę Francisa Vebera. Tym razem, po wystawianej kilka lat temu „Plotce”, Pignon powraca na zagłębiowską scenę w „Najdroższym” – przewrotnej komedii o tym, jak nieudolna próba zdobycia szacunku otoczenia może przewrócić całe życie do góry nogami. Spektakl w reżyserii Pawła Aignera z pewnością jest świetną propozycją dla tych, którzy poszukują w teatrze niewymuszonego poczucia humoru zgrabnie, acz nienachalnie, połączonego z refleksją na temat ludzkich przywar i małostkowości.   Tytułowy „Najdroższy”, to kolejna odsłona ulubionego bohatera Vebera, Francoisa Pignona. Tym razem zastajemy go w kolejnym życiowym dołku. Bez pracy, pieniędzy, opuszczony przez żonę, która zabrała dzieci i odeszła do swego kochanka, Pignon staje się dozorcą w mieszkaniu swojego bajecznie bogatego ojca chrzestnego, Jonville’a. Jego największym pragnieniem jest zwrócenie na siebie uwagi otoczenia. Przewrotny i chytry plan osiągnięcia celu, rodzi się w głowie Pignona wraz z wizytą w mieszkaniu wuja urzędnika skarbowego. Bo przecież nikt nie chce zostać skontrolowanym przez fiskus… Ale jeżeli już kontrola ma miejsce, to znaczy, że sprawdzany delikwent może być bardzo… interesującym człowiekiem… I tak zaczyna się istna galopada pomyłek, składających się na zgrabnie skomponowaną farsę. Przy okazji, dzięki całej intrydze, Pignon wchodząc w rolę domniemanego bogacza, ma doskonałą okazję przekonać się co naprawdę liczy się dla ludzi, którzy go otaczają. Przyjaciel – bankowiec nagle upatruje w nim swego ulubionego klienta, była żona niespodziewanie odkrywa w sobie nawrót uczuć, a atrakcyjna dekoratorka wnętrz chętnie zapozna się bliżej z niedawnym dozorcą w mieszkaniu swego bogatego klienta. Wszystko to prowadzi do nieoczekiwanego zwrotu akcji i końca, który niełatwo przewidzieć.   W spektaklu Teatru Zagłębia na pierwszy rzut oka uwagę zwraca intrygująca scenografia, którą sztuka zawdzięcza Magdalenie Gajewskiej. Artystka bawi się nawiązaniami do kosztownych dzieł sztuki współczesnej – nie zawsze smacznej, nie zawsze zrozumiałej, ale często wycenianej na bajońskie wręcz kwoty. W tak skomponowanym otoczeniu spotykamy Michała Bałagę w roli Pignona, którego zwyczajność i prostolinijność mocno kontrastuje z ociekającą kiczem dekoracją. Wraz z Edytą Ostojak w roli Rosjanki Olgi tworzą zgrany, poprawnie zagrany duet. Jednak spektakl dosłownie kradną im Grzegorz Kwas, jako wredny kontroler podatkowy i fantastyczna Małgorzata Sadowska, wcielająca się w kipiącą seksapilem i łasą na pieniądze dekoratorkę wnętrz. To ta para sprawia, że w „Najdroższym” uświadczymy prawdziwie komediowych scen.   „Najdroższy” na pewno ma dużą szansę spodobać się wiernym widzom zagłębiowskiej sceny. Choć tempo przedstawienia jest nieco nierówne, na pewno nie ma mowy o zbędnych dłużyznach. Propozycja odpowiednia na lekki i przyjemny wieczór z dawką kultury na wysokim poziomie. Najbliższy spektal odbędzie się 22 lutego w niedzielę o godzinie 18:00.   „Najdroższy” Francis Veber   Przekład: Barbara Grzegorzewska Reżyseria: Paweł Aigner Asystent reżysera: Grzegorz KwasScenografia: Magdalena GajewskaMuzyka: Piotr Klimek Obsada:Agnieszka Bałaga-Okońska / MarieEdyta Ostojak / OlgaMałgorzata Sadowska / ChristineMichał Bałaga/ PignonPiotr Bułka / MaurinGrzegorz Kwas / ToulouseZbigniew Leraczyk / Jonville Sufler: Ewa ŻurawieckaInspicjent: Urszula Czyż Premiera: 13 lutego 2015 r. Izabela Kieliś foto: M.Stobierski

W paszczy wieloryba

dodane 18.02.2015
[Region]   We wtorek 17 lutego, w tzw. Ostatki, w katowickim Spodku zaprezentowany został kolejny spektakl duetu Mariusz Kozubek – scenariusz i reżyseria oraz Piotr Czakański – produkcja, twórców megawidowisk „Franciszek – wezwanie z Asyżu” oraz „Exodus”. Tym razem, wprawdzie z dużo mniejszym rozmachem ale równie wielkim powodzeniem, zaproponowali widzom musical „Jonasz”, będący sceniczną adaptacją biblijnej Księgi Jonasza. W Spodku obecni byli m.in. prezydent Katowic Marcin Krupa, burmistrz Lublińca Edward Maniura, biskup diecezji sosnowieckiej Grzegorz Kaszak, czy o. Antoni Bochm, prowincjał Oblatów w Polsce.   Historia tytułowego bohatera opowiedziana została na wskroś współcześnie. Jonasz za miejsce na statku płaci platynową kartą kredytową, a sam kapitan bardzo przypomina Jacka Sparrowa, w czasie burzy nuci sobie… „10 w skali beauforta”. Dwór Niniwy pełen jest z kolei plastykowych lalek i przegiętych gejów, ściany i meble aż kapią od złota, złotym pyłem obsypani są także półnadzy dworzanie, a władcy żywią się przeważnie czekoladkami. Wszystkiemu towarzyszą dowcipne i czasem prowokacyjne dialogi, barwne kostiumy i dynamiczna, wpadająca w ucho muzyka, która łączy w sobie wiele różnych elementów – od klimatów żydowskich (m.in. finałowa „Shalom Shalom”) poprzez rock do ckliwego popu. Warto także zwrócić uwagę na scenografię, która zachwycała w poprzednich widowiskach. W „Jonaszu” również mocno zaskakuje i porywa – okręt „płynie” po falach, gniew Boga wywołuje morską burzę, w scenach na dworze wszystko błyszczy bardziej niż na gali rozdania Oscarów. Ale największe wrażenie robi oczywiście wieloryb, który połknął bohatera, a który „wpływa” na scenę Spodka, wyglądając jak ze snu albo z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. W jego wnętrzu Jonasz śpiewa wzruszającą piosenkę-modlitwę.   W rolach głównych wystąpili śląscy i zagłębiowscy aktorzy związani z gliwickim Teatrem A: Małgorzata Grund (Królowa), Grażyna Styś (Robaczek), Angelika Chirowska (Niniwitka) oraz Leszek Styś (Kapitan), a także tacy uzdolnieni wykonawcy jak: Piotr Solorz jako Jonasz, Maciej Pawlak (Król), Maciej Omylak (Prorok), Niniwici: Konrad Bilski, Ewa Kopiec, Elżbieta Piekorz oraz Marynarze: Marcin Pietrzyk, Paweł Warsiński i wielu innych.   – Reżyser i producent zawsze zaskakują publiczność swoimi interpretacjami. Jeśli ktoś spodziewał się tradycyjnych historii, był bardzo zdziwiony. Myślę, że mocnym punktem spektaklu były rewelacyjne musicalowe songi, które same w sobie niosły dla nas występujących nastawienie emocjonalne. Różne są metody pracy nad rolą. Ja preferuję budowanie postaci w oparciu o muzykę, klimat, strój, wygląd, bodźce zewnętrzne. Nie uważam, że muszę przypominać sobie przykre wrażenie i katować się przez cały spektakl, aby wypaść wiarygodnie w smutnej scenicznej sytuacji. Sama postać ma tak bogatą historię, że bazowanie na jej przeżyciach i doświadczeniach było dla mnie niesamowitą przygodą. Praca nad „Jonaszem” była niesamowicie owocna i intensywna. Przedstawienie ma niezwykły sceniczny potencjał, stąd też propozycja grania na warszawskim Torwarze – mówił po spektaklu jeden z występujących w nim artystów, sosnowiczanin Konrad Bilski, na co dzień pracownik Działu Promocji Wyższej Szkoły Humanitas.   Można by zwracać uwagę na pewne niedociągnięcia, wynikające zapewne z braku czasu na przygotowanie całości. Szkoda na przykład, że przez chwilowe problemy z nagłośnieniem i niedociągnięcia dykcyjne, czasami trudno było zrozumieć aktorów, zwłaszcza w partiach śpiewanych. Dzięki „drobnym błędom” spektakl nabiera jednak pewnej dozy szczerości i autentyczności. Warto bowiem podkreślić ogromny zapał i chęci wszystkich zaangażowanych osób, głównie bardzo młodych, które już szykują kolejną niespodziankę – na październik zapowiedziane jest następne przedstawienie, tym razem poświęcone historii Katowic, a zatytułowane „Peregrinus”.   Spektakl zakończył niezwykły koncert jedynego w Polsce rapującego księdza – Jakuba Bartczaka, autora płyty „Powołanie”. Wszystko zostało zorganizowane z okazji 10-lecia grupy Niniwa. Takie Ostatki tylko w Spodku. Magdalena Boczkowska

Fotografia czarno-biała w Sławkowie

dodane 17.02.2015
[Powiaty] Dział Kultury Dawnej Miejskiego Ośrodka Kultury w Sławkowie, Okręg Górski ZPAF oraz Zbigniew Podsiadło i Dominika Dzierżymirska-Podpłomyk zapraszają na wernisaż wystawy fotografii „Mistrz i uczeń”. Wernisaż odbędzie się w najbliższy piątek 20 lutego o godz. 18.00 w Galerii Działu Kultury Dawnej. Ekspozycja potrwa do 21 marca br. Patronat nad wystawą objął burmistrz Sławkowa, Rafał Adamczyk. – Wystawa nawiązuje do odwiecznej relacji mistrz-uczeń, która zawsze jest relacją dynamiczną i wzajemnie się dopełniającą. Jej poszczególne etapy prowadzą od naśladownictwa aż do dialogu, a fascynacja i chęć uczenia się oraz tęsknota za odnalezieniem własnej drogi stanowią oś jej istnienia – zaznacza Dominika Dzierżymirska-Podpłomyk. – Zarówno dla mistrza, jak i jego uczennicy, fotografia jest wielką miłością i pasją, a tworzenie prawie wyłącznie w konwencji czerni i bieli dostrzeganiem wszelakich odcieni szarości. Według nich bowiem właśnie czarno-biała fotografia najlepiej opowiada, że świat tak naprawdę nie jest wyłącznie czarno-biały – podkreśla artystka. Jej mistrz, Zbigniew Podsiadło, mieszka i pracuje w Sosnowcu. Jest członkiem Rady Fundacji „CENTRUM FOTOGRAFII” oraz Rady Programowej Centrum Sztuki – ZAMEK SIELECKI. Artysta jest Laureatem Artystycznej Nagrody miasta Sosnowca w 2010 roku. Ponadto członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, od 2004 roku pełni funkcję prezesa Okręgu Górskiego ZPAF i członka Zarządu Głównego ZPAF. To także wielokrotny laureat najważniejszych konkursów i wystaw fotograficznych, autor dziewięciu indywidualnych wystaw tematycznych. Brał udział w ponad dwustu wystawach międzynarodowych i krajowych. Zdobył medale i nagrody na wystawach w Zagrzebiu, Singapurze, Rio de Janeiro, Budapeszcie, Moskwie, Madrycie, Pekinie, San Francisco, Berlinie. Posiada Medal 150-lecia Fotografii, Złotą Odznakę Polskiej Federacji Stowarzyszeń Fotograficznych oraz Odznakę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Zasłużony Dla Kultury Polskiej”. Ponadto Zbigniew Podsiadło był jurorem wielu międzynarodowych i krajowych konkursów i wystaw fotografii, a także uczestnikiem i organizatorem plenerów i sympozjów artystycznych. Pełni także funkcję opiekuna artystycznego Stowarzyszenia Miłośników Fotografii w Sosnowcu. – Mocną stroną tej ekspozycji przygotowanej przez Okręg Górski ZPAF i Dział Kultury Dawnej w Sławkowie jest poziom artystyczny zdjęć, które autorski duet opracował według jednolitej koncepcji estetycznej. Mistrz Zbigniew Podsiadło przedstawił fragmenty zestawu „W Szarościach”, zrealizowanego w fotografii czarno-białej. Obrazy pokazują fragment dorobku artysty z ostatnich lat. Znakomity poziom zdjęć podkreśla podwyższony kontrast odbitek, niekiedy odrealniający opisywaną scenerię i nadający im indywidualny charakter – uważa Paweł Pierściński, wybitny fotografik, twórca Kieleckiej Szkoły Krajobrazu, kierunku artystycznego preferującego szerokie i proste spojrzenie na krajobraz.   – Styl mistrza przejęła uczennica. Dominika Dzierżymirska-Podpłomyk przedstawiła różne tematy zrealizowane w konwencji powiększonego kontrastu i miejscowego przyciemnienia wybranych elementów obrazu. Proces autorskiego opracowania odbitek polega na specyficznym przyciemnieniu brzegów zdjęcia, które „optyczną ramą” otaczają temat główny, z reguły na rozjaśnionym tle. Zasada sprawdziła się w serii zdjęć nawiązujących do estetycznego kanonu Kieleckiej Szkoły Krajobrazu, a także przyniosła znakomite efekty w przypadku obiektów architektury zabytkowej i martwych natur. Zafascynowaniu dziełami mistrza uczennica przeciwstawia poszukiwania własnej drogi – podkreśla Paweł Pierściński.   (s) Zdjęcia Zbigniewa Podsiadło       Zdjęcia Dominiki Dzierżymirskiej-Podpłomyk  

Amore

dodane 16.02.2015
[Region, Dąbrowa Górnicza] W minioną niedzielę 15 lutego w Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej odbył się pokaz spektaklu Teatru My zatytułowany „Kochanie na kredyt”, którego autorem jest znakomity obserwator współczesnych absurdów rzeczywistości, Marcin Szczygielski – twórca m.in. bestsellerowego „Berka, czyli upioru w moherze”, przeniesionego na deski przez Teatr Kwadrat, reżyserem natomiast znakomity aktor Olaf Lubaszenko. Omawiane przedstawienie to komedia słowna, swoista farsa, z doborową obsadą i znakomitymi dialogami.   W rolach głównych wystąpili: Agnieszka Sienkiewicz, Filip Bobek, Przemysław Sadowski, Małgorzata Pieczyńska oraz Piotr Zelt. Premiera sztuki odbyła się w Londynie w 2013 roku i od tego czasu z wielkim powodzeniem wystawiana jest (z nieco zmienioną obsadą, w pierwotnej wersji zamiast Sadowskiego i Pieczyńskiej grali bowiem Bartek Kasprzykowski i Tamara Arciuch) w całej Polsce.   Głównym tematem „Kochania na kredyt” jest uzależnienie. A jak wiadomo, uzależnić można się od wszystkiego – od pieniędzy, zakupów, pracy, internetu, seksu, miłości. Główna bohaterka, Anna (Sienkiewicz), przyzwyczajona była do życia w luksusie, wielkich zakupów i miłości, ale nagle wszystko prysło jak bańka mydlana, jej świat się zawalił. Straciła pracę telewizyjnej gospodyni programu kulinarnego, chłopak, Paweł (Sadowski), porzucił ją, a do drzwi – wskutek uzależnienia od internetowych zakupów – puka komornik Dominik (Bobek) wraz z obstawą, ochroniarzem Łucjanem (Zelt). Jakby tego było mało, nagle zjawia się także Grażyna (Pieczyńska) – niezbyt lubiana była macocha, która odkryła w sobie pokłady macierzyńskiego ciepła.   Przede wszystkim ogromne brawa należą się za znakomity warsztat aktorski. Filigranowa Sienkiewicz na scenie okazuje się wulkanem energii, z jednej strony gra zagubioną dziewczynkę, która za wszelką cenę próbuje odzyskać miłość dawnego chłopaka, z drugiej – jest damą, która z wielką pewnością siebie demonstruje piękne sukienki zaprojektowane przez Tomasza Jacykowa i która potrafi walczyć o swoje i z macochą, i z komornikiem. Postać macochy pełna jest natomiast złośliwości i uszczypliwej pikanterii, nadgorliwością stara się w pewnym sensie przedłużyć sobie młodość, za wszelką cenę pokazać, że ciągle jest potrzebna, ale swą grą Pieczyńska udowadnia, że uzależnienie od wiecznej młodości również bywa zgubne i że można je przezwyciężyć tylko w jeden sposób – zakochać się i pomóc najbliższym.   Sadowski w roli Pawła – celebryty, uzależnionego od sławy, uwielbienia tłumów i pieniędzy, który jednak nie do końca jest tym, za kogo się podaje – bawi do łez. Zwłaszcza, gdy w finałowej scenie w pięknej sukni i peruce śpiewa jako Vanessa P., oczywiście na wysokich szpilkach, na których porusza się z dużą gracją. Bobek początkowo gra sztywnego urzędnika, który z czasem jednak okazuje mnóstwo empatii i pokazuje bohaterom drogę wyjścia i uwolnienia się od wszystkich nurtujących ich uzależnień. Zelt z kolei w roli zmaltretowanego życiem byłego profesora chemii, teraz ochroniarza, początkowo budzi współczucie, sprawia wrażenie nieporadnego w kontakcie ze światem, to trochę taki stereotypowy Polak w skarpetkach założonych do sandałów. Jego bohater również jednak przechodzi ogromną metamorfozę, którą aktor potrafi pokazać gestem, miną, zmianą głosu.   „Kochanie na kredyt” to farsa na nasze tu i teraz. W krzywym zwierciadle pokazuje świat uzależnień, świat pogoni za byciem celebrytą, choćby przez jeden sezon. Na kredyt można kupić wszystko, kochać też można na kredyt. Tyle tylko, że przecież każdy kredyt kiedyś trzeba niestety spłacić. Spektakl łączy w sobie inteligentne dialogi, doborową obsadę, wyrazistych bohaterów, znakomitą reżyserię i wiarygodną historię. Warto jeszcze dodać, że poszczególne sceny przeplatane są „głosami z offu” – swoistymi „reklamami” i zabawnymi „dobrymi radami”, które można sobie wziąć do serca, typu „miłość to jedyny sposób na zdobycie ludzi, których nie można zdobyć za pieniądze” albo „tylko prostytutka bierze od mężczyzny gotówkę, prawdziwa dama bierze tylko biżuterię, futra, samochody, no i nieruchomości”…   Wiadomo, że śmiech to zdrowie, a jeżeli komuś brakuje do niego powodów, polecam „Kochanie na kredyt”.   Magdalena Boczkowska   foto: kochanienakredyt.pl  

Już w tę sobotę „Opowieści z ulicy Brokatowej"

dodane 10.02.2015
[Region, Będzin] Teatr Dzieci Zagłębia zaprasza na pierwszą w tym roku premierę, która odbędzie się w sobotę 14 lutego o godzinie 17.00. Będą to „Opowieści z ulicy Brokatowej" Pierre'a Gripari'ego, w reżyserii Gabriela Gietzky'ego. – W Teatrze Dzieci Zagłębia przygotowujemy widowisko wielowymiarowe i zaskakujące formą, z niebanalną narracją i muzyką tworzoną na żywo, dziejące się na zaaranżowanym na scenie podwórku – zachęcają do obejrzenia spektaklu jego twórcy.   Spektakl składa się z kilku historii, które autor zaczerpnął z zabaw dzieci na francuskich podwórkach. Są to opowieści pełne zabawnych i absurdalnych z punktu widzenia dorosłego sytuacji, wydarzenia mroczne i straszne przeplatają się ze śmiechem, rubasznością i groteską. Czasami ich bohaterami jest para butów, przeżywająca piękną miłość, która przetrwa próbę rozstania, zmiennego losu, starzenia się i umierania. W innej opowieści młody książę Blub kocha syrenę. Dzięki wytrwałości i szlachetnemu sercu poślubi ją i będzie z nią szczęśliwy, choć jego ludzkie życie bardzo się zmieni.   Klasyczna opowieść o duchach, w której zmarły wujek nie zdaje sobie sprawy z tego, iż egzystuje poza swoim materialnym ciałem, dotyka nie tylko zawiłych zagadnień metafizycznych, mówi też o zgubnych skutkach przywiązania do dóbr ziemskich. Pojawiają się tutaj czarownice, które mieszkają na przykład w szafie na szczotki, a niekiedy przypominają dziwną sąsiadkę. Jedna z nich, aby odmłodnieć, będzie usiłowała zjeść dziewczynkę w sosie pomidorowym. Dobry z pozoru dar, otrzymany od pięknej wróżki mieszkającej w wodociągach, która przypadkowo trafiła do kuchennego kranu (choć mogła w plątaninie rur trafić znacznie gorzej), okazuje się przekleństwem, a kara wymierzona przez tę samą zwariowaną wróżkę innej bohaterce – jej największym szczęściem.   Opowieści inscenizowane przez Gabriela Gietzky'ego oparte będą na swoistym języku teatralnym, tworzącym spójny treściowo i plastycznie epizod. Mogą byćgrane szmacianymi lalkami w makiecie małego domku, z pomocą rytmów, teatru cienia, masek, elementów pantomimy i rysunków na ścianie, które pełnią funkcję ilustracji komiksowych. Pojawią się również takie, w których główną rolę zagrają nogi aktorów. Na scenie spotkać będzie można najzwyklejsze przedmioty, z których powoli zbuduje się niezwykły spektaklowy świat. Często będą to rzeczy tak z pozoru pozbawione poezji jak szczotka, sznur z suszącymi się prześcieradłami, biurkowa lampka lub blaszany kosz na śmieci.   Widowisko będzie wyraźnym nawiązaniem do „dormanowskich” wizji teatru, nowoczesnego w formie, często opartego na rytmach, korzystającego twórczo z zabaw dziecięcych i wyliczanek, tworzących widowisko teatralne z najprostszych i najskromniejszych elementów, których przestrzenią bywa też często zwykłe podwórko.   Spektakl przeznaczony jest dla widzów od lat 7 do 107, ponieważ w „Opowieściach z ulicy Brokatowej” każdy znajdzie dla siebie historię, która przemówi do jego najskrytszego świata marzeń i fantazji.   (s)
Wróć

Alert

 

Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia?
Urzędnicza bezmyślność dobrowadza Cię do szału?
Wiesz o czymś, co może zainteresować media?

 

Napisz do "Wiadomości Zagłębia": redakcja@wiadomoscizaglebia.pl

KONKURSY

 

PRACA

 

 

 

 

Adres redakcji:

"Wiadomości Zagłębia"
ul. Kilińskiego 43

41-200 Sosnowiec

e-mail: redakcja@wiadomoscizaglebia.pl