Informujemy, że na tej stronie stosujemy pliki cookies (tzw. ciasteczka). Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Jeśli chcą Państwo zmienić tę opcję, należy zmienić ustawienia przeglądarki dotyczące przechowywania i uzyskiwania dostępu do plików cookies w Państwa komputerze. Rozumiem komunikat.

Kliknij tu aby zamknąć powiadomienie.

W Zagłębiu

dodane 11.02.2015

Słowacy u Schoena

[Sosnowiec]

Po dwóch tygodniach ferii z atrakcjami dla najmłodszych, w piątek zapraszamy na słowacką wystawę do naszego pałacu także dorosłych – mówi „WZ” dyrektor Muzeum w Sosnowcu, Zbigniew Studencki. – Od wielu lat współpracujemy z Považskim Muzeum w Żilinie i wiele ekspozycji poświęconych naszemu miastu gościło w tamtejszej placówce, m.in. „Sosnowiec wczoraj i dziś” czy „Trójkąt Trzech Cesarzy na dawnej widokówce”, zaś słowackie, jak „Dzieje miasta Żiliny” i „Zamek Budatin” były prezentowane u Schoena – wyjaśnia dyrektor.


Najnowsza prezentacja pn. „Dajcie garnki podrutować” zostanie otwarta 13 bm. o godz. 15.00. Przygotowana została w całości ze zbiorów żilińskich i prezentuje narodowe rzemiosło ludowe Słowaków, czyli druciarstwo. Pierwszymi druciarzami byli chłopi, zaś drut służył im do naprawy i zwiększenia funkcjonalności naczyń ceramicznych. Później pojawiły się przedmioty użytkowe: klatki na kanarki, kagańce dla bydła, sita, czerpaki, wreszcie ozdoby z drutu i blachy o niezwykłych walorach artystycznych. Zapotrzebowanie na ich wyroby było powszechne, dlatego stało się opłacalnym fachem. W XIX w. wędrowni rzemieślnicy rozeszli się po Europie. Byli również dobrze znani w Polsce. Dotarli także za Atlantyk, gdzie zakładali niewielkie fabryczki. Dzisiaj wyroby cenionych mistrzów druciarstwa goszczą w prestiżowych galeriach.


– Ekspozycja, zawierająca ponad 400 obiektów, została podzielona na część historyczną i etnograficzną – powiedziała nam Joanna Kunysz z Działu Edukacji i Promocji. – Pierwsza zawiera bogaty materiał zdjęciowy oraz szeroki zbiór przedmiotów użytkowych i artystycznych wykonanych z drutu i blachy, pozwalający prześledzić historyczny rozwój rzemiosła i poznać jego materialne dziedzictwo. W drugiej znajdują się scenki teatralne przedstawiające życie codzienne oraz specyficzne zwyczaje rzemieślników i ich rodzin, praktykowane zwłaszcza w początkowym okresie druciarstwa: magiczne czynności, które miały zapewnić dostatek, zdrowie, pomyślną wędrówkę i powrót do domu, stroje, sprzęty oraz charakterystyczne atrybuty związane z wykonywanym zawodem, niemal zapomniane w dzisiejszych czasach – dodała serdecznie zapraszając naszych Czytelników.


Patronat nad tą niezwykłą wystawą objęli konsulowie: generalny Republiki Słowackiej w Krakowie, Ivan Skorupa i honorowy RS w Gliwicach, Marian Czerny. Przed wernisażem wykłady o życiu i pracy słowackich druciarzy wygłoszą Katarina Kendrova i Katarina Hallonova z Muzeum w Żilinie, a imprezę w piątek (i trzynastego!) uświetni koncert jazzbandu KWK Trio.


Druciarstwo pojawiło się na początku XVIII w. jako dodatkowe źródło utrzymania w dwóch biednych, nieurodzajnych górskich regionach - na północy w okolicy Spiskiego Zamagurza i na północnym zachodzie na morawsko-słowackim pograniczu. Tutaj głównym bodźcem dla jego rozwoju było powstanie hut i fabryk na pobliskim Śląsku. Znajdowali tam pracę obywatele Kysúc i okolic Žiliny, handlowali rudą żelaza i jako furmani rozwozili wyroby metalowe, włączając drut, aż na tereny dzisiejszych Węgier. Wkrótce zaczęli go wykorzystywać w nietradycyjny sposób. Rzemiosło to na swoim początku było związane z produkcją ceramiki. Pierwsi druciarze mocowali uszkodzone lub nowe gliniane naczynia drutem w ten sposób, że go oplatali drucianą siatką. Wykonywali drobne naprawy narzędzi rolniczych, wyplatali z drutu sita i sieci na okna budynków gospodarczych. Z początku sezonowe życie wędrowne, już w pierwszej połowie XIX w. zapewniało w obydwu regionach trwałe źródło utrzymania większości męskiej populacji.


Druciarze stopniowo nauczyli się wyrabiać z drutu także pojedyncze przedmioty, najpierw takie, które nie wymagały opracowania powierzchni – łapki na myszy i szczury, podkładki pod żelazka, kagańce dla bydła, kosze na kartofle, obieraczki do owoców, wykałaczki do fajek. Wraz ze wzrostem popularności emaliowanych naczyń w połowie XIX w., zaczęto opracowywać także blachę. Wyrabiano tarki, blachy do pieczenia, łopatki, foremki do ciast, nicowali i łatali blachą dziurawe garnki. Takie prace wymagały większej ilości narzędzi a skórzaną torbę, w której pierwotnie nosili narzędzia i przybory osobiste wymienili na drewnianą skrzynkę – krošňu czyli po polsku duckę, która stała się dla nich znakiem rozpoznawczym. Druciarze stopniowo przekraczali granice aż rzemiosło to, początkowo fenomen lokalny, rozszerzyło się po całym świecie.


Pierwsze warsztaty słowackich druciarzy powstały przed rokiem 1850 na terenie Prus, mniejsze i średnie fabryki istniały w dzisiejszych Węgrzech, Austrii, Szwajcarii, Belgi, Holandii, Francji, Rumuni, Słowenii, Chorwacji, na Bałkanach, w Tunezji, w Kanadzie, Meksyku, Argentynie i Brazylii. Najlepsze warunki do prowadzenia biznesu znaleźli druciarze w USA. Największe i najlepsze fabryki druciarskie działały w Rosji. Produkowały towar dla gospodarstw domowych, a także do hoteli i restauracji, pracowali dla wojska, transsyberyjskiej magistrali, floty morskiej, przemysłu naftowego, nawet dla dworu carskiego a swoje produkty eksportowali do Niemiec, Finlandii, Persji, Turcji i Chin.


Ulubionym celem podróży druciarzy, głównie ze względu na położenie geograficzne i bliskość języka, była także Polska. Osiedlali się w Krakowie, Łodzi, Kaliszu, Włocławku, Bydgoszczy, Lublinie, Częstochowie, Poznaniu, Katowicach, Wrocławiu. Polskie warsztaty druciarskie naprawiały głównie uszkodzone przedmioty dla domu, a dwa razy do roku przeprowadzały naprawy naczyń w miejskich jadalniach i restauracjach. Były znane z wyrobu klatek dla ptaków, zabawek dziecięcych, produkowały też bardziej skomplikowane wyroby z blachy jak czajniki, dzbany, samowary. Ich specjalnością było cynowanie naczyń kuchennych.

 

Centrum słowackiego druciarstwa w Polsce stała się Warszawa. W XIX stuleciu działało tu do 300 słowackich druciarzy. Specjalną kategorię druciarskich artefaktów przedstawiały wyroby Jozefa Holánika-Bakela. Pracował w Warszawie, gdzie około 1890 r. założył znaną pracownię. Wynalazł oryginalną technologię opierającą się na technice wyplatania koszyków wiklinowych, w której połączył tradycyjne techniki koszykarskie i druciarskie z niektórymi technikami jubilerskimi, wprowadził do produkcji nowy typ luksusowych posrebrzanych lub pozłacanych przedmiotów użytkowo-dekoracyjnych. Jego wyroby stały się modnym, nagradzanym medalami hitem. Zdobiły siedziby znanych rodów Europy oraz bogatych kupców arabskich czy tureckich.


Pracownie druciarskie produkowały niewiarygodnie szeroki asortyment przedmiotów użytkowych z drutu i blachy poczynając od naczyń kuchennych, artykułów dla winiarzy, rolników, kwiaciarzy, ogrodników, pszczelarzy, rybaków aż po dodatki do mieszkań, restauracji, sklepów i zakładów produkcyjnych a także meble ogrodowe, windy, poręcze i kraty dla poczt i banków. Drut umożliwiał wykorzystanie mnóstwa ozdobnych elementów, które były czerpane ze słowackiej ornamentyki.


Druciarstwo jednak bardzo długo było rzemiosłem głównie użytkowym. Artystom wydawało się za mało atrakcyjne, a technologia pracy z drutem dla większości była całkowicie obca. Drut zaczęto wykorzystywać w sztuce dopiero w latach 1940–1942, kiedy to mistrzowie druciarscy Jozef Kerak, Jozef Kaprálik i Pavel Švábek stworzyli dla Muzeum Miejskiego w Žilinie kolekcję drucianych plastyk przedstawiających w oryginalnym rozmiarze figury ludzi, postaci z bajek, zwierząt i przedmiotów technicznych. Chociaż przedmioty te stworzyli już w okresie zanikania druciarstwa, to udowodnili, że drut może być pełnowartościowym materiałem artystycznym i przesunęli granice druciarstwa do kręgu sztuki. Jako rzemiosło osiągnęło sukces, bo kunszt słowackich druciarzy był nagradzany medalami. Jego gospodarczy rozmach zahamował nowy podział Europy po I wojnie światowej i rewolucji w Rosji. Pomimo wielkich doświadczeń nie udało się ożywić dawnej świetności druciarstwa, a po II wojnie światowej zanikło w swojej pierwotnej formie.


TERESA STOKŁOSA



Wróć Archiwum działu

Alert

 

Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia?
Urzędnicza bezmyślność dobrowadza Cię do szału?
Wiesz o czymś, co może zainteresować media?

 

Napisz do "Wiadomości Zagłębia": redakcja@wiadomoscizaglebia.pl

KONKURSY

 

PRACA

 

 

 

 

Adres redakcji:

"Wiadomości Zagłębia"
ul. Kilińskiego 43

41-200 Sosnowiec

e-mail: redakcja@wiadomoscizaglebia.pl