Informujemy, że na tej stronie stosujemy pliki cookies (tzw. ciasteczka). Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Jeśli chcą Państwo zmienić tę opcję, należy zmienić ustawienia przeglądarki dotyczące przechowywania i uzyskiwania dostępu do plików cookies w Państwa komputerze. Rozumiem komunikat.

Kliknij tu aby zamknąć powiadomienie.

W Zagłębiu

dodane 30.05.2014

Jestem przeszukiwaczem archiwów

[Region, Dąbrowa Górnicza]

Z generałem Marianem Zacharskim, goszczącym w Zagłębiu z okazji promocji swojej najnowszej książki o kulisach wywiadu II RP pt. „Krwawiąca granica”, rozmawia Maja Żukowska.



Jest Pan w tej chwili nie tylko znanym asem wywiadu, także, ze względu na podejmowaną tematykę, budzącym ciekawość pisarzem. Jak taka popularność wpływa na życie osobiste?

Jeśli chodzi o wpływ na moje życie osobiste, to w zasadzie jest on znikomy. Przede wszystkim dlatego, że mieszkam w kraju dużej anonimowości. Natomiast elementy, które dotyczą pewnej dozy popularności, odczuwam tylko i wyłącznie będąc w kraju. Z racji tego, że w Polsce bywam rzadko, ten krótkotrwały nadmiar popularności nie ma dla mnie aż takiego wielkiego znaczenia.

Pisze Pan w swojej książce, że komisarz staży granicznej Liśkiewicz, po zatrzymaniu przez Niemców miał przy sobie wiele dokumentów dekonspirujących go. Pamięta Pan dzień, w którym Pana zatrzymało FBI? Czy coś Pan przeczuwał?
Dzień zatrzymania przez FBI pamiętam jak dzisiaj. Byłem w trakcie przeprowadzki z Los Angeles do Chicago, ponieważ obejmowałem funkcję szefa firmy. FBI prowadziło za mną obserwację już od dwóch lat. Podsłuchiwano również moje telefony, zarówno w pracy jak i w domu. Na dzień przed zatrzymaniem zauważyłem, że funkcjonariusze FBI nie opuszczają mnie nawet w nocy. Mieli poduszki w samochodach, aby na zmianę drzemać. Starałem się zachować spokój. Trudno mi było podejrzewać, że osoba, z którą współpracuję, będzie sama chciała zamknąć się w więzieniu. Z Bellem miałem układ przyjacielski. Regularnie sugerowałem mu, jak powinien się zachować w takich czy innych sytuacjach. Niestety, w sytuacji trudnej, ekstremalnej, każdy bez względu na sugestie i podpowiedzi, zachowuje się inaczej.

Cztery lata spędził Pan w więzieniu. Nie zgodził się Pan też na apelację, jak Pan twierdzi, po to aby nie robić złej reklamy Polsce. Warto było? Czy w związku z późniejszym wydaleniem z ojczyzny nie czuje się Pan odrzucony? Wykorzystany? Zawiódł się Pan na Polsce?

Nie wystąpiłem z apelacją, ponieważ zostałem skazany dzień po ogłoszeniu stanu wojennego. W związku z tym przypadkowym zgraniem terminów nawet Amerykanie usilnie nalegali, abym zdecydował się na apelację. Najwidoczniej szukali dodatkowego pretekstu do użycia propagandy celem zaatakowania Polski. Ponadto z przebiegu procesu zorientowałem się, że moja apelacja nie miała jakiejkolwiek szansy. Byłoby to dodatkowe przedstawienie, niemające nic wspólnego ze sprawiedliwością. Efekt w postaci ewentualnego obniżenia wysokości wyroku, o uniewinnieniu nie wspominając, był nieosiągalny. W takich sprawach decyduje polityka. Zresztą szereg lat później spotkałem swojego amerykańskiego obrońcę, który jasno oświadczył mi: „wiesz, ja wtedy myślałem, że mamy jakieś szanse, ale oceniając to z perspektywy czasu, wiem, że rzeczywistość była bardziej brutalna. Nie mieliśmy żadnych szans”. A ponieważ był i jest to poważny człowiek, przyjmuję tę wypowiedź za dobrą monetę. Ja zresztą miałem i mam do dzisiaj takie same odczucia.

Czy będąc w amerykańskim więzieniu miał Pan już rodzinę? Kiedy żona i dzieci dowiedziały się o Pana prawdziwej działalności?
Do Stanów wyjeżdżałem z żoną i 10 miesięczną córką. Na miejscu urodziła nam się druga córka. Nie wtajemniczałem żony w szczegóły. Przede wszystkim dlatego, aby w przypadku moich ewentualnych kłopotów mogła, kładąc rękę na Biblii, w sposób jasny i całkowicie zgodny z prawdą zeznać, że nie wiedziała nic o moim dodatkowym zajęciu. Po moim zatrzymaniu FBI poinformowało mnie, że nie mają żadnych zarzutów w stosunku do mojej żony, że wiedzą, iż jest niewinna, i że może spokojnie mieszkać z dziećmi w Stanach tak długo, jak sobie tego życzy.

Czy jako wielkiego patriotę zabolało Pana wydalenie z kraju?

Oczywiście, że zabolało mnie wydalenie z kraju. Był to rok 1996. Uważałem, że w Stanach siedziałem za Polskę, a nie na przykład za kradzieże w supermarketach. Fakt, że muszę opuścić kraj, był dla mnie bardzo trudny do zaakceptowania. Z drugiej strony doszedłem do wniosku, że będzie to dobra decyzja, bo byłem już psychicznie mocno wypalony. Potrzebowałem nabrać dystansu do tego wszystkiego, co się wówczas działo. Proszę nie zapominać, że w tym czasie rządziła już tylko jedna opcja polityczna. W związku z tym swoje szanse na kontynuowanie pracy w strukturach wywiadu oceniałem jako znikome. Dlatego, oceniając to dzisiaj, odejście i wyjazd było dla mnie bardzo rozsądnym posunięciem.



Pana zdaniem mężczyźni mają lepsze predyspozycje do pracy w zawodzie oficera wywiadu? Dlaczego więcej jest szpiegów mężczyzn niż kobiet?

Jak dla mnie, parytet byłby absolutnie mile wdziany. Przy zatrudnianiu nie powinna zajmować decydującego miejsca płeć. Jednym słowem, może być 100 procent mężczyzn, czy 100 procent kobiet. Naturalne predyspozycje i rokowania co do wyników pracy powinny decydować o doborze. Jesteśmy wielkim europejskim narodem, a miejsc pracy w tym zawodzie jest niewiele. Wniosek z tego jest jeden. Mamy możliwości doboru kadr.

 

Były oficer wywiadu? Wielki patriota na banicji? Wnikliwy historyk? Kim Pan teraz jest?

Nie mam wykształcenia, aby pretendować do miana historyka. Powiedzmy raczej, że jestem namiętnym przeszukiwaczem archiwów. Takim, który zbiera dokumentacje, zaświadczającą o prawdzie, o tym co się lata temu faktycznie wydarzyło. Dążę, aby bazując na prawdzie, kiedyś tę historię wyzerować i podążać do przodu w oparciu o prawdziwe doświadczenia. Jednocześnie moim marzeniem jest, aby ułatwić czytelnikom zrozumienie mechanizmów. Dlaczego inne narody zachowywały się w danym okresie historii tak a nie inaczej w stosunku do nas. Mamy silną tendencję, aby uważać, że jesteśmy narodem wybranym, jedynym i w związku z tym wszystko się nam należy. A warto niekiedy krytycznie popatrzeć, jak sami postępujemy i z tej analizy wyciągnąć prawidłowe wnioski. Uważam, że naród polski był i jest wielki. To, o czym piszę w książkach, dotyczy przede wszystkim elit przedwojennych. Mówiąc to myślę o Mościckim, Rydzu-Śmigłym czy Becku. Nie mogę odżałować, że Marszałek tak szybko odszedł z tego świata, albowiem uważam, że jego przewczesna śmierć nastąpiła w kluczowym momencie dla historii Polski.



Wróć Archiwum działu

Alert

 

Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia?
Urzędnicza bezmyślność dobrowadza Cię do szału?
Wiesz o czymś, co może zainteresować media?

 

Napisz do "Wiadomości Zagłębia": redakcja@wiadomoscizaglebia.pl

KONKURSY

 

PRACA

 

 

 

 

Adres redakcji:

"Wiadomości Zagłębia"
ul. Kilińskiego 43

41-200 Sosnowiec

e-mail: redakcja@wiadomoscizaglebia.pl